Rozdział 26
- Uciekaj Stella – szepnęłam, na co tylko wzmocniła
uścisk – Wiele osób czeka na twój powrót. Uciekaj, mała.
Poczułam, jak rozluźniała uścisk, a potem całkowicie
zabiera dłoń. Odważnie patrzyłam w oczy mężczyzny, który ani drgnął na
uciekającą blondynkę. To, co się ze mną działo, każde uczucie tak bardzo
wyniszczyło mnie, że nie bałam się śmierci. Nie przerażała mnie świadomość, że
to mogły być ostatnie moje chwile. Że stanę się przeszłością. Umarłym
wspomnieniem.
- Myślisz, że nie znajdę później twojej przyjaciółki? –
był rozbawiony.
- Nie jest moją przyjaciółką.
Byłam gotowa walczyć, ale tylko gdybym miała pewność, że
jak zacznę uciekać śmierci to wpadnę w ramiona Harry’ego. Docierało do mnie, że
to nigdy nie miało się wydarzyć.
- A jednak jest kimś ważnym, skoro poświęcasz dla niej
życie – uśmiechnął się przebiegle, jakby odkrył moją słabość. Nie była dla mnie
ważna. Po prostu miała szansę na lepsze życie. Ja jej nie miałam. Nie bez niego
– Im więcej osób kochamy, tym bardziej jesteśmy słabsi.
- Dlatego, już spadłam.
Podszedł do mnie.
- Nie martw się skarbie – dotknął palcem mój spuchnięty
policzek – Za chwilę to się skończy.
Złapał mnie za łokieć i zaczął ciągnąć w stronę
korytarza. Byłam ciągnęłam za nim i co chwilę obijałam się swoim ciałem o jego.
Cisza, która zapanowała w całym budynku, była przerażająca. Można było wyczuć
niebezpieczeństwo w powietrzu. Tego dnia każdy toczył walkę o przetrwanie. I
jak zwykle, musiałam wpakować się sam w środek tego bałaganu. Ostatecznie
miłość do Harry’ego mnie zabije. Ponieważ to nadzieja na spotkanie go
zaprowadziła mnie w ręce tego mężczyzny.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy mijaliśmy martwe ciała,
leżące na korytarzu. Zanim odwróciłam wzrok, rozpoznałam tą samą kobietę, która
odprowadzała mnie do nowego pokoju. Niczym niewinna istota, została pozbawiona
tlenu i miałam wrażenie, że to z powodu mojej winy.
- Nie musicie zabijać niewinnych ludzi.
Musiałam minąć kolejne ciało. To wyglądało jak pieprzona
ścieżka trupów.
- Jesteś legendą, Nelly – zignorował moje słowa.
W szoku zatrzymałam się i zmusiłam go do tego samego.
Spojrzał na mnie z uśmieszkiem. Chciałam zapytać, o czym do cholery mówił i
skąd znał moje imię. Jednak wyprzedził mnie, mówiąc coś, co skutecznie odebrało
mi głos.
- Jedyna dziewczyna Styles’a. W każdej chwili ktoś może
tu wpaść i pozabijać każdego, by dostać się do ciebie. Styles ma bardzo dużo
wrogów, którzy śnią o jego śmierci, a ty skarbie – przekręcił głowę z uśmiechem
– jesteś kluczem do jego śmierci.
Odwrócił się i zaczął znów mnie ciągnąć za sobą. Nie mogłam
być kluczem do jego śmierci. Nie byłam jego słabością, ponieważ nigdy nie
opuszcza się człowieka, bez którego nie można żyć i ciężej się oddycha. Po co
miało się dalej żyć, skoro sami spowodowaliśmy swój upadek? Nie byłam jego
słabością. Udowodnił to. Udowodnił, nie przychodząc mnie ratować.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jaki jestem zadowolony, że
dotarliśmy tu pierwsi.
Powiedział to, zanim wepchnął mnie do pomieszczenia i
zamknął za mną drzwi. Oszołomiona wpatrywałam się w zamknięte drzwi. Nie
wiedziałam się, co się dzieje. Gdy postanowiłam, że muszę jakoś wyjść z tego
miejsca, usłyszałam za plecami głośny huk. Podskoczyłam przestraszona i szybko
odwróciłam się. Nie wiedziałam, czego mogłam się jeszcze spodziewać. I nie z
pewność nie tego. Zamarłam, moje ciało całe zesztywniało. Przestałam oddychać,
a moje serce zaczęło szalenie bić.
- Harry?
Nie mogłam uwierzyć, że to on siedział za biurkiem i
czegoś nerwowo szukał w komputerze. Bałam się, że to była tylko moja
wyobraźnia. Chory umysł, który domagał się jego dotyku, głosu i ratunku. Wymysł
serca, które go potrzebowało.
Zaczynałam wątpić, że to było prawdziwą chwilą, gdy on
nadal się nie odzywał. Łzy zamajaczyły w moich oczach, ponieważ tym razem
wydawało się to tak prawdziwe, że rozczarowanie mogło być śmiertelne.
Zamrugałam kilka razy powiekami, ale nadal tam był. Wstał
i podszedł do mnie. Patrzył mi prosto w oczy i skutecznie zabierał tlen. Co
było prawdziwe?
- Musimy uciekać.
Ostrożnie złapał mnie za rękę. Szybko ją wyrwałam. Na
przekór sobie.
- Tyle masz mi do powiedzenia? Musimy uciekać?!
- Ty wpakowałaś
się do tego gówna – warknął i wskazał na mnie palcem – I tak właśnie mówię.
Muszę cię uratować.
Cofnęłam się.
- Nie chcę, byś musiał – odkrzyknęłam – Chcę, żebyś
chciał mnie ratować.
Nie chciałam, by zrobił to z obowiązku, jaki czuł. Bo tak
mu nakazywało sumienie. Chciałam, żeby to zrobił z miłości.
- Myślisz, że chce byś tu była? – doprowadziłam go do
szału – Odszedłem, bo chciałem, abyś ułożyła sobie lepsze życie. Nie dlatego,
że chciałem – szepnął czułe, a potem znów złość wstąpiła na jego przystojną
twarz – A ty go sobie jeszcze bardziej marnujesz!
- Czy jesteś aż takim idiotą Harry, że nie widzisz, że
moje życie nigdy nie będzie lepsze, dopóki ciebie w nim nie ma.
- Nie wiesz, co mówisz – pokręcił głową.
- Wiem, co czuję. Nigdy nie wyrzeknę się mojej miłości do
ciebie. I wejdę do każdego piekła, by być blisko ciebie. Weszłam do tego –
wskazałam na to miejsce – Bo kurwa żyje dla ciebie!
Podszedł do mnie i przełknął głośno ślinę, zanim złapał
mój podbródek i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś gotowa być ze mną przeciwko wszystkiemu?
Przeciwko swojemu sumieniu? I im, swoim rodzicom? Jesteś w stanie kochać mnie,
po tym wszystko, co zrobiłem?
- Ich tu nie ma, Harry. Zostałam sama, by przetrwać. I
wiem, że oni chcą bym walczyła o swoje życie. A jedyną szansą na moje
przetrwanie jesteś ty. – wyznałam szczerze. Byliśmy tylko my – I błagam
przestać robić to, co musisz. Zrób to, czego chcesz. Błagam, chciej mnie.
- Mam zrobić to, co chce?
Przytaknęłam i po chwili poczułam jego miękkie usta. Z
każdym jego pocałunkiem czułam się wolna. Wolna od bólu. Jakby scałował go z
mojego serca. Zabrał ode mnie wszystkie złe myśli. I dzięki niemu ta ciemność
stała się jaśniejsza.
- Przepraszam za to, że tu wylądowałaś. Przepraszam za
to, że zostawiłem cię, gdy chciałem na zawsze zamknąć cię w swoich ramionach.
Szepnął, gdy oderwał ode mnie usta i schował w swoich
ramionach.
- Teraz jest już dobrze.
Bardziej do niego przyległam i zaciągnęłam się jego
zapachem. Teraz to czułam. To, co wszyscy, gdy znajdowali się w
niebezpieczeństwie. Jak dużo było cennych rzeczy w ich życiu. A przede
wszystkim, że nie chcieli umierać. Poczułam to. Chciałam żyć, dopóki miałam
szansę być w jego ramionach.
Uciekliśmy, zanim policja zdążyła wkroczyć do akcji.
Powstrzymała wszystkich, którzy próbowali uciec. Harry ze swoją bandą rozwalili
drzwi i bramę, więc mieli drogę wolną. Harry usunął moje dane z listy
przebywających w poprawczaku. Nadal wiedziałam, że będę i tak ścigana. Jednak
nie obchodziło mnie to tak długo, dopóki miałam dla kogo i z kim uciekać.
Poprosiłam go, aby wykasował jeszcze jedno imię Stella. Miałam nadzieję, że
uciekła daleko i ułoży sobie życie, na które zasługiwała. Była cudowną osobą o
zbyt naiwnym sercu. Chciała być tylko kochana. Ta mała drobna osóbka,
zasługiwała na wszystko, co dobre i oby w tych tłumie złych ludzi w poprawczaku
nikt nie zauważył, że brakowało tej dobrej osoby. Stelli.
Szybko wysiadłam z jednego samochodu, w którym
odjechaliśmy z mojego więzienia i przesiadłam się do następnego. Zajęłam
miejscu z tyłu, a Harry usiadł za kierownicą. Zapewnił mnie, że wiedział, co
chciałam zrobić, zanim znikniemy z Londynu. Nawet nie musiałam mu mówić.
- Hej, mordo – zawołał radośnie Louis z miejsca obok
kierowcy.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.
- Hej, lamusie.
Zmrużył oczy na tą ksywkę i rzucił we mnie czymś twardym.
Dostałam w głowę, a potem to wylądowało na moim brzuchu. Podniosłam
pomarańczowe warzywo do góry.
- Serio, marchewką?
- Oh, to miał być pilot od radia – przekręcił się na
fotelu, aby mnie lepiej widzieć – Oddawaj marchewkę!
Zaśmiałam się i rzuciłam w niego warzywem. Trafiłam w
samo czoło i wszyscy w samochodzie zaczęli się śmiać. Dopiero, jak usłyszałam
śmiech obok mnie, zwróciłam uwagę, kto tam siedział. Zmrużyłam oczy na mężczyznę,
którego poznałam w holu. Który celował we mnie bronią i ciągnął przez drogę
trupów i zaprowadził do Harry’ego.
- No co? – zaśmiał się, z mojej najgroźniejszej miny jaką
mu posłałam – Mówiłem, że zaraz to się skończy.
Walczyłam z uśmiechem. Miał cholera rację, ale i tak
powiedziałam.
- Dupek.
Zaśmiał się cicho. Spojrzałam w przednie lusterko i
napotkałam zielone tęczówki, obserwujące mnie. Harry na widok mojego uśmiechu,
powoli rozszerzył usta, aż pojawiły się urocze dwa dołeczki.
To było niewiarygodne jak w jednej chwili szczęście mogło
zastąpić cierpienie. I wiedziałam, że będę miała to szczęście tak długo jak
będę z nim. A zamierzałam go zatrzymać przy sobie już na zawsze.
- Uważaj, by nikt cię nie zauważył.
Przytaknęłam i niezgrabnie wyszłam z samochodu. Założyłam
kaptur na głowę i zakradłam się za budynek. Lekko się wychyliłam i skanowałam
wzrokiem cały plac ze stolikami. W ciepłe dni odbywał się tu szkolny lunch.
Wzięłam głęboki oddech, gdy przy jednym z nich siedziała Jen. Tak bardzo
chciałam do niej podbiec i ją przytulić. Nie zrobiłam tego. Byłam teraz
poszukiwana i skazana na ucieczkę. Nie mogłam jej w to wplątać. Miała szansę na
spełnienie swoich dziecięcych marzeń i zostać światową tancerką. Ze mną nie miałaby
szansy pokazać światu swojego talentu, którym wszystkich oczaruje.
- Jen!
Przyjaciółka podniosła głowę i spojrzała w bok. Wtedy
dostrzegłam jej zmęczoną twarz. Moje serce mnie zakuło. Podążyłam jej wzrokiem
i zobaczyłam dwie zbliżające się dziewczyny. Jennifer i Alison. Zawsze mogłyśmy
na nie liczyć i cieszyłam się, że tym razem również Jen nie została sam.
- Nie uwierzysz – zapiszczała Jennifer i usiadła przy
stoliku – Zdałam matematykę.
Na twarzy Jen pojawił się szczery uśmiech.
- Mówiłam, że pokonasz to zło – odpowiedziała – A już
chciałam przebijać opony, temu staremu gburowi.
Uśmiechnęłam się na te słowa.
- Ja pierdole. Nie
zdamy z matmy – zamarudziłam.
-
Ta… kolejny sprawdzian, a my gówno umiemy. To już chyba będzie trzecia jedynka
Jen
się skrzywiła.
- I
na pewno nie ostatnia.
-
Jak będzie chciał nas udupić ten stary gbur, to przebijemy mu opony w
samochodzie. Jak zacznie zapierdalać na piechotę to może rzuci tą oponę, która
ma zamiast brzucha.
-
Nawet jakby przeszedł cały świat i tak opona mu nie zniknie.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i nie mogłam
powstrzymać łez, które pchały się do moich oczu.
- Na zawał by padł na widok przebitych opon – zaśmiała
się Alison.
- Wreszcie byłby spokój – poparła ją Jennifer – Dobra,
koniec gadania o staruchu. Trzeba to opić.
- I wreszcie dobrze gadasz – zaśmiała się Jen –
potrzebuję jak najwięcej wódki. A później muszę coś załatwić.
- Nigdy nie przestaniesz tam chodzić, prawda?
-Kiedyś będzie musiała mnie wpuścić, a wtedy wyciągnę ją
z siłą, nawet za włosy. Nigdy nie zrezygnuję z osoby, którą zawsze będę
kochała.
Wszystkie wstały i ruszyły w przeciwnym kierunku niż
moim.
- Też zawsze będę cię kochała.
Zniknęły za budynkiem szkolnym. Przetarłam mokrą twarz i
odwróciłam się, by wrócić do samochodu. Musiałam zostawić to miasto za sobą.
Kiedyś było moim domem, nie zapomnę tych wspaniałych ludzi, które tu poznałam.
I chwil, które przyniosły tyle szczęścia. Kochałam to miasto, pomimo jego
zgrozy. Jednak nie było miejscem, w którym chciałam zostać. Moje ulubione
miejsce było przy nim.
Kiedyś wszystko się nam ułoży, a przyjaźń z Jen będzie
najważniejszym wspomnieniem. Gdy kiedyś moje dzieci spytają mnie czym była
przyjaźń. Opowiem im naszą historię. Jak coś może być piękno, tylko czasem
przychodził koniec wcześniej, niż tego chcemy i dla dobra drugiej osoby, musimy
się z tym pogodzić.
- Wszystko w porządku?
Zajęłam miejsce w samochodzie i usłyszałam zatroskany
głos Harry’ego.
- Będzie.
Uśmiechnęłam się smutno i zamknęłam oczy. Będzie.
Pchnęłam drewniane drzwi do naszego nowego mieszkania.
Miejsca, które miało wszystko zmienić. Podarować na nowy początek i pozwolić
odejść staremu życiu. Nowy kraj i nowe mieszkanie nie sprawi, że zniknie życie,
z którego próbowałam uciec. Wspomnienia zostaną ze mną i zawsze będę boleć.
Niektóre dni będę wypełnienie tęsknotą za ludźmi których straciłam. Bez
znaczenia gdzie uciekasz i jak szybko, przeszłość zawsze nas dopadnie.
Doceniałam nową szansę i nie pozwolę dłużej, żeby to, co się wydarzyło, zabrało
mi ją. Poradzę sobie z każdym bólem i uczynię to miejsce naszym domem. I
zdobędę życie, na które zasługiwałam.
Stawiałam kroki po każdym metrze panelowej podłogi i
wzrokiem śledziłam każdy zakamarek pokoi. Miałam wrażenie, że wszystko zostało
zrobione pod mój styl. I gdy weszłam do pokoju, który miał być mój i Harry’ego
zaśmiałam się wesoło, ponieważ miałam teraz do tego pewność. Głęboki fiolet
pokrył wszyscy ściany. Meble były czarnego koloru. Lecz nie to najbardziej przykuło moją uwagę. Powoli podeszłam do
ściany na wprost mnie, która była wypełniona zdjęciami w ramkach.
- Uważałem, że tego będziesz chciała.
Usłyszałam jego szept, a wielkie dłonie oplotły mnie w
tali. Uśmiechnęłam się wesoło, ze łzami szczęścia w oczach. Zdjęć z Jen było
pełno i wszystkie z albumów, które trzymałam w starym domu. Wisiało zdjęcie z
Harrym. Jedyne, do którego udało mi się przekonać. Znalazły się również z
rodzicami. I nawet kilka z chłopakami z bandy Harry’ego.
- Wygląda to pięknie – obróciłam się w jego ramionach –
Dziękuje.
Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. W tamtej
chwili, czując jego ciepłe usta, chciałam zawsze czuć go przy sobie. Nigdy
niczego tak bardzo nie potrzebowałam, jak jego. Był moim narkotykiem.
Uzależniłam się od niego.
Oderwaliśmy się od siebie. Harry spojrzał mi głęboko w
oczy i zobaczyłam w nich to, co chciałam. Przytaknęłam mu jako pozwolenie i
znów poczułam jego miękkie usta. W pośpiechu zaczęliśmy zrywać z siebie
ubrania. Staliśmy przed sobą całkiem nadzy. Dłońmi dotykał moje ciało, badał
każdą jego częścią, zostawiając za swoim palcami ślad gęsiej skórki. Nie czułam
przy nim wstydu. Jedynie siłę jak nigdy przedtem.
- Jesteś tak cholernie piękna.
Składał mokre pocałunki na mojej szyi. Zaczął delikatnie
cofać się, w stronę łóżka. Przyległam do niego całą sobą i pozwoliłam mu zrobić
ze mną, co tylko chciał. Uwielbiałam to pożądanie w jego oczach. Wierzyłam za
każdym razem, gdy mówił, że byłam piękna. Dzięki niemu tak się właśnie czuła.
Piękna w jego oczach i robiłam wszystko, by zawsze taką pozostać w jego sercu.
Delikatnie położył mnie na łóżku, a sam wrócił po spodnie, aby wyciągnąć prezerwatywę.
Założył ją na swojego członka i wrócił do mnie.
- Kocham to, że jesteś tylko moja.
Schodził coraz niżej ustami. Scałował każdy siniak na
moim ciele po bójce. Robił to tak delikatnie, że nie czułam żadnego bólu. Tylko
samą przyjemność. Ledwo mogłam wytrzymać, potrzebowałam go jak najszybciej w
sobie.
- Harry – szepnęłam – Błagam.
Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do moich ust. Jęknęłam,
gdy ostrożnie wszedł we mnie. To nie był nasz pierwszy raz, ale nigdy tak się
nie czułam, jak teraz. Jego coraz mocniejsze ruchy, były z taką namiętnością.
Wysłał mnie do samej przyjemności. Przez czułość, którą mi okazywał, po prostu
wiedziałam. Potrzebował równie desperacko mojego dotyku, jak ja jego. Bez mojej
miłości stawał się słaby. Beze mnie czuł się bezwartościowy. Potrzebował mojej
miłości, by żyć. To wszystko widziałam w jego oczach. Byliśmy jednością, której
nikt nie mógł zniszczyć.
Nasze głośne jęki wypełniły cały pokój, gdy oboje
doszliśmy w swojej rozkoszy. Wyszedł we mnie, pozbył się prezerwatyw do kosza i
wrócił do mnie. Położył się obok i przyciągnął mnie w swoje ramiona. Położyłam
głowę na jego piersi i splątałam nasze nogi razem.
- Kocham to, że sprawiasz, że chce żyć – szeptał mi do
ucha – Kocham to, że moje serce biję dla ciebie. Chce być dla ciebie jak
najlepszy. Sprawiasz, że jestem dobry.
Pokochał naszą miłość, mimo tego jak wiele bólu nam
wyrządziła. Że była zgubą naszych dusz. Błądziliśmy w nienawiści, którą w nas
zasiała. W końcu udało nam się pokochać ją.
- Dziękuje.
Pocałował mnie w głowę. Podniosłam głowę. Oparłam się
brodą o jego piersi i spojrzałam na niego z dołu.
- Za co?
- Dzięki tobie czuję się potrzebny i kochany.
Uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam, aby pocałować go.
- Kocham cię, Harry.
I ja pokochałam naszą miłość. Uwierzyłam w jej piękno.
Ostatecznie wygrała z naszymi demonami.
- Kocham cię, Nelly.
I wierzyłam, że naprawdę mnie kochał. I nigdy nie
przestał. Kochał mnie i to sprawiało, że byłam w stanie walczyć z całym światem
dla niego.
Kilka minut później, spał spokojnie. Wciąż mnie mocno
trzymał przy sobie. Już nie musiał czuć strachu, że odejdę. Nigdy sama tego nie
zrobię.
Zamknęłam oczy i odpędziłam strach, który znów próbował
mnie pokonać. Nie poddałam mu się. Leżałam i słuchałam, jak jego serce biję i
przestałam się bać. Z najpiękniejszą melodią przy uchu, nie mógł przyśnić mi
się żaden koszmar.
Dobry, kociaki.
Muszę wam coś ważnego napisać.! To jest ostatni rozdział. Za tydzień pojawi się epilog.
To nie jest decyzja podjęta ze względu na kogoś. Sama sądziłam, że dobije do 30 rozdziałów, ale jednak nie. Doszłam do momentu, gdzie wszystko się kończy, wcześniej niż myślałam.
Zapraszam na mojego nowego bloga: http://pleaserememberme-ff.blogspot.com/
Jakieś pytania, zapraszam na aska : http://ask.fm/aleksiis
Love you xx
Nie wiem czemu, ale jakoś czułam, że to będzie ostatni rozdział. Z jednej strony się cieszę, bo są razem, są szczęśliwi i zostawili za sobą przeszłość, a z drugiej jest mi smutno, bo Nelly zostawiła Jen, bo to już koniec tej historii, która tak strasznie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się Epilogu i następnego rozdziału na Twoim nowym blogu.
Pozdrawiam Kate♥
To żeś dojebała z tym epilogiem! :O :O :O :O W Takim bądź radzie nie będę się dziś rozpisywać, tylko wszystko streszczę po przeczytaniu ostatniego :(
OdpowiedzUsuńJeżeli jeszcze raz usłyszę, że Twój rozdział jest chujowy to Cię zabije. Przysięgam. Mam nadzieję, że spykniesz ją o Jen! MASZ TO KURWA ZROBIĆ!!!!!!! czekam na prolog :-D buziaki w pysiaki
OdpowiedzUsuńOmg! Szczęśliwi.. <3 epilog.. Nieeee. Rozdział cudowny. I skończ pieprzyć że okropny bo ci sprzedam kopa w dupe :-* <3
OdpowiedzUsuńJej, no mi się podoba ! Cudowny,genialny. Piękny!:*
OdpowiedzUsuńCzy ktoś z tu obecnyvh ma husteczkę ?
OdpowiedzUsuńJak możesz konczyć bloga no no i co ja będę czytała?