Rozdział 15
- Jesteś tego pewna?
Usłyszałam głos przyjaciółki. Westchnęłam i opuszkami
palców, przejechałam po białej kartce, powieszonej przeze mnie, na płocie.
Zamknęłam na chwilę oczy i walczyłam ze sobą, aby nie zerwać jej i nikomu więcej
nie pozwolić wejść do mojego domu. Tylko nie byłam pewna, czy nadal nim był.
- Nie – odpowiedziałam szczerze – Ale nie jestem w stanie
w nim już mieszkać. A ktoś może mieć w nim szczęśliwe życie. Tak jak ja kiedyś.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do ciepłego środka.
Podeszłam do pustych pudeł i złapałam jeden z nich. Nie zwracając uwagi na
przeszywające spojrzenie Jen, poszłam do mojego pokoju i zaczęłam pakować
wszystkie rzeczy po kolei.
Po chwili usłyszałam jej kroki, więc kilka razy
zamrugałam, aby pozbyć się słonych łez. Stanęła w progu z kartonem i ze słabym
uśmiechem, zaczęła pomagać.
- Tu jest twoje całe dzieciństwo – spojrzała na ramkę ze
zdjęciem, którą trzymała i z cichym westchnięciem włożyła ją do kartonu.
Patrzyłam przez chwilę na nią i analizowałam jej słowa.
Wspomnienia dzieciństwa przeminęły mi przed oczami jak stary film i kilka łez
spłynęło po mojej twarzy. Szybko je starłam, zanim Jen mogła zobaczyć.
- I życie, które sama zniszczyłam. Czuję tu tylko pustkę.
Rozglądam się i wszędzie widzę ich martwe ciała i dławi mnie poczucie winy.
Jeśli chce przeżyć, muszę zacząć gdzieś indziej.
Spróbowałam wyjaśnić i też przekonać samą siebie, że inne
miejsce naprawdę pozwoli mi żyć. Zmniejszy ból i w końcu nadejdzie dzień, który
będzie choć trochę lepszy od poprzednich.
- Z Harrym? U Harry’ego? – uniosła brew – Rzeczywiście,
on nie będzie ci przypomniał o ich śmierci.
– zakpiła.
Odłożyłam karton na podłogę i spojrzałam w jej stronę. Ze
smutkiem, bo nigdy nie będzie w stanie zrozumieć.
- A mam inne wyjście? Nie pozwoli mi odejść.
Mówiłam spokojnie, ale w środku miałam ochotę krzyczeć.
Dlaczego ja nie umarłam, tylko oni? Dlaczego zasługiwałam na to, by dalej żyć,
skoro skazałam dwie najbliższe mi osoby na śmierć?
- Więc się na to godzisz. I będziesz wyznawała mu miłość?
– zapytała z kpiną – Ty już go nie kochasz, Nelly. To tylko przyzwyczajenie.
Byliście razem przez kilka miesięcy i nie znasz dnia bez niego, a teraz boisz
się, że gdy go zabraknie, nie dasz sobie rady.
To oczywiste, że bałam się każdego dnia, w którym miałoby
go zabraknąć, ale czy to były przyzwyczajenie?
- Ja tylko chciałam – uśmiechnęłam się smutno – Słuchałam
rozumu i było tylko gorzej. Pomyślałam, że jeśli pójdę za głosem serca, to coś
się zmieni. Na lepsze. – tylko tego chciałam – Chciałabym umieć przestać go
kochać.
W jej oczach zobaczyłam, że nadal nie rozumiała.
- Uciekłaś Nelly i wtedy nie bałaś się samotności. Myślę,
że jedyną przeszkodą do twojej wolności, jesteś ty. Po prostu nie chcesz i już
nie dostrzegasz możliwości… - urwała, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione, po czym zeszłyśmy na
dół. Czyżby już chętny kupiec? Pociągnęłam za klamkę i lekko uchyliłam drzwi.
Zobaczyłam przede mną mężczyznę z nieprzyjemnym
wyrazem twarzy. Nasze spojrzenia się
spotykały, a po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Jakbym czuła, że jego wizyta nie przyniesie
nic dobrego.
- Tak? – spytałam mniej pewniej, niż planowałam.
- Nelly Marsov?
- Tak. W czym mogę pomóc?
Spytałam bardziej pewna siebie, czego wcale nie czułam.
- Mark Evan ze FBI. Przejąłem dowództwo w sprawie twoich rodziców. Znajdzie panienka chwilę na
rozmowę? – nie silił się na uprzejmy ton.
Cholera. Przełknęłam głośno ślinę i lekko zauważalnie
przytaknęłam. Cofnęłam się i szerzej otworzyłam drzwi. Mężczyzna przekroczył
próg i zaczął rozglądać się, gdy za jego plecami posłałam Jen przerażone
spojrzenie zmieszane ze zdziwieniem.
Skupił na mnie swój wzrok i jak tylko to dostrzegłam,
wskazałam mu ręką w stronę salonu. Wyminęłam go i poprowadziłam nas. Usiadłam
na fotelu naprzeciw kanapy, którą zajął nasz gość. Jen usiadła na fotelu obok i
w ciszy czekaliśmy, aż zacznie rozmowę. Byłam tak przestraszona, że co chwile
wierciłam się na miejscu. Próbowałam się rozluźnić, ale jego chłodny wzrok
spoczywający na mojej osobie ani trochę nie uspakajał mnie. Nie wiedziałam,
czego mogłam się spodziewać.
- Nelly, mogę się tak do ciebie zwracać, prawda? –
skinęłam tylko głową – Sprzedajesz dom?
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. W jego oczach
trudno było coś odgadnąć. Zdecydowanie mnie przerażał.
- Tak. Właśnie jestem w trakcie pakowania – próbowałam
zachować spokój w głosie.
- Nie zabiorę ci wiele czasu. Chce tylko zadać kilka
pytań – ponownie skinęłam głową – Twój opiekun wie o twojej decyzji?
Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale odpowiedziałam.
- Tak.
- Twoim opiekunem jest Harry Styles, jeśli się nie mylę?
– kolejne skinięcie głową – Dziwi mnie to, że tak młody chłopak, nie wiele
starszy od ciebie, dostał nad tobą opiekę. Tym bardziej że nie jesteście ze
sobą powiązani.
Posłał mi podejrzane spojrzenie. Starałam się wymyślić
jakąkolwiek odpowiedź, lepszą od tej, w której mówiłam, że dostał opiekę nade
mną, bo był postrachem miasta.
- Harry jest również moim chłopakiem. Baliśmy się, że bez
żadnej opieki trafię do domu dziecka i zostaniemy rozdzieleni. Dlatego
spróbowaliśmy wszystkiego i również nie kryliśmy zaskoczenia, ale też bardzo
cieszyliśmy się z decyzji sądu.
Chyba stawałam się coraz lepsza w kłamaniu.
- Dalsza rodzina nie chciała wziąć cię pod opiekę? –
uniósł brew.
Wścibska menda.
- Nigdy z nimi o tym nie rozmawiałam. Najlepszym wyjściem,
było zostanie z moim chłopakiem. – nuta złośliwości wkradła się w mój głos.
Wkurzał mnie.
- Więc bardzo się kochacie – stwierdził pod nosem, raczej
sam do siebie. – Wręcz ciekawi mnie, dlaczego zaprzestałaś?
- Słucham?
- Przeglądałem akta, które prowadził policjant, którego
zamordowano tuż po morderstwie twoich rodziców. Z pewności wiesz, że to on
prowadził dochodzenie w tej sprawie – skinęłam – Po jego śmierci automatycznie
sprawa została przekierowana do spraw nierozwiązanych. I zdziwiło mnie to, że
nie domagałaś się dalszego prowadzenia śledztwa.
Cholera. Przełknęłam głośno ślinę. Nie odwracał ode mnie
nawet na sekundę spojrzenia. Jego wzrok śledził każdy mój ruch. Cholera i
jeszcze raz cholera.
- I tak to nie zwróci życia moich rodziców.
Odpowiedziałam wymijająco.
- Nie pragniesz sprawiedliwości? Żeby zabójca
odpowiedział za swoje czyny?
- Dlaczego pan zajął się tą sprawą, skoro została
skierowana do nierozwiązanych?
Warknęłam bardziej zła, niż powinnam to okazać.
- Zaintrygowała mnie. To nie pierwsze zabójstwo w tej
okolicy i każde zostało zatuszowane. Ale nie musisz się martwić, Nelly. Jestem
bardzo dobry w tym, co robię. Dowiem się, kto zabił twoich rodziców.
Jego słowa nie brzmiał jakby były zapewnieniem, ale
groźbą. Przełknęłam głośno ślinę.
- Jak układa ci się z chłopakiem? – zapytał nagle.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- A co to ma wspólnego ze śledztwem?
- Słyszałem, że nie miał dobrych kontaktów z twoimi
rodzicami. Teraz ma ciebie tylko dla siebie. Co innego oczywiście było, jak
twoi rodzice żyli.
- Więc sugeruję pan, że mój chłopak zabił moich rodziców?
Zaśmiałam się sztucznie dla efektu. Tej niedorzecznej
prawdy.
- Ja tylko staram się doprowadzić tę sprawę do końca –
wstał z kanapy – Nie będę zabierał ci dzisiaj więcej czasu. Przed tobą wiele
godzin pakowania. Zostawiam ci moją wizytówkę, gdybyś jednak chciała być
skłonniejsza do rozmowy.
Podał mi małą prostokątną karteczkę, którą wyciągnął z
kieszeni. Odłożyłam ją na stolik. Mężczyzna odwrócił się i skierował do
wyjścia. Szłam za nim, posyłając znaczące spojrzenia Jen, która jak cień
podążała za nami.
Zatrzymałam się i spojrzałam na gościa stojącego w progu.
Odwrócił się w moją stronę.
- Niebawem się zobaczmy – zagroził i pierwszy raz,
zobaczyłam jego półuśmiech. Posłałam mu sztuczny uśmiech i jak tylko wyszedł
zamknęłam za nim drzwi. Oparłam się plecami o nie i głośno wypuściłam
powietrze. Przeczesałam palcami włosy i spojrzałam na Jen, która uważnie mi się
przyglądała.
Dlaczego czułam się źle ukrywając prawdę?!
- Właśnie masz przed sobą kolejną możliwość – wzruszyła
ramionami i zniknęła w kuchni.
Szeroko otworzyłam oczy i ruszyłam za nią.
- Mam go wydać?
- Teraz, gdybyś to zrobiła, miałabyś pewność, że Harry
nie będzie w stanie nic temu zaradzić. Ten człowiek pokazał, że nie boi się
Harry’ego Styles’a jak wszyscy tutaj. On jest twoją szansą – rozłożyła ręce –
No chyba, że nie chcesz odchodzić i wolisz czekać, aż sami się pozabijacie.
- Ja… - urwałam, gdy wejściowe drzwi znów się otworzyły,
a do środka wpadł Harry z wyraźną złością na twarzy. Mimowolnie cofnęłam się w
głąb kuchni. Wszedł do środka i zaczął nam się przyglądać. Nie mogłam oszukać
same siebie, poczułam strach, gdy jego mrożący w żyłach wzrok spoczął na mnie.
Patrzył na mnie z taką intensywnością jakby próbował wyczytać wszystko w moich
oczach. Mierzyłam się z jego wzrokiem, lecz złość w pozbawionych zieleni
oczach, przykryta ciemność skutecznie odbierała mi pewność siebie. Przełknęłam
głośno ślinę i odważyłam się przełamać ciszę.
- Stało się coś?
Spytałam niewinnie i szybko odwróciłam się do niego tyłem
i zaczęłam szperać po szufladach, by spakować rzeczy. Oczywiście, że nie
planowałam tego, ale wszystko było lepsze od mierzenia się z jego wzrokiem.
- Był tu jakiś facet? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Spojrzałam ukradkiem na Jen, lecz nic nie mogłam odczytać
z jej twarzy. Żadnej wskazówki, co powinnam zrobić. A może liczyłam zobaczyć,
że zmieniła zdanie.
- Nie – szepnęłam, sama niepewna swoich słów – Dlaczego
pytasz?
- Zbieramy się – zignorował oschle moje pytanie.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Dopiero zaczynamy pakowanie. Obiecałeś przyjechać samym
wieczorem.
Patrzył na mnie chwilę.
- Dobra – zgodził się niechętnie – Macie pod żadnym
pozorem nikomu nie otwierać drzwi. Gdy się dowiem, że ktoś tu był, a wy go
wpuściliście, to nie będzie przyjemnie – zagroził mi palcem ostrzegawczo –
Widzimy się wieczorem.
I wyszedł z domu. Odwróciłam się w stronę Jen.
- Co ja właśnie zrobiłam? – szepnęłam.
- Chyba odpowiedziałaś sobie na pytanie – również
szepnęła.
Uśmiechnęła się smutno, na moją wykrzywioną twarz w bólu.
- Więc, dlaczego tego żałuje? Przecież mogę jeszcze
wszystko odkręcić.
Ruszyłam w stronę drzwi, ale zatrzymał mnie uścisk na
ramieniu.
- Nelly – Jen zagrodziła mi drogę – Kocham cię i mimo, że
nie popieram tego co byś chciała zrobić i jeśli się na to zdecydujesz, zawsze
będę przy tobie. Jeśli chcesz uciec, ucieknie z tobą. Nie zostawię cię i pomogę
uporać ze wszystkim. A jeśli zostaniesz to ja też i postarałam się pohamować
każdą chęć zabicia go.
Naprawdę była do tego gotowa. Widziałam to w jej oczach.
- Tylko zanim podejmiesz decyzje, odpowiedz sobie na
jedno pytanie. Co poczułaś, gdy tu wszedł? Zastanów się, czy chcesz do końca
życia bać się go?
Jej słowa zmusiły mnie do myślenia. A nie chciałam
myśleć, ponieważ znałam odpowiedź na to pytanie. Strach. Poczułam strach. Nie,
nie chciałam każdego dnia wstawać ze strachem przed kolejnym wspólnym dniem. I
zasypiać z ulgą, że tym razem mnie nie zabił. Nigdy nie będę pewna, że jego
miłość mogła uchronić mnie przed pokusą zemsty. Co, jeśli pewnego dnia
zrozumie, że ma dość i nie będę więcej mu potrzebna? Że byłam tylko marionetką
w jego popieprzonej grzej.
Chciałam by choć kawałek naszego szczęścia powrócił. By
kochał mnie miłością równie silną co moja. By mnie potrzebował, jak ja
potrzebowałam jego.
Chciałam by wiedział, że każdy dzień z daleka od niego
łamał mi serce. Z tęsknoty za nim i starym życiem, które było tylko
wspomnieniem.
- Obiecujesz, że mnie nie zostawisz?
Byłam pewna jej odpowiedzi i wiedziałam, że była szczera.
Tylko po prostu chciałam to usłyszeć.
- Nigdy cię nie zostawię.
Zapewniła. Przytaknęłam i próbowałam się uśmiechnąć, ale
wyszedł z tego grymas. Przetarłam twarz i poszłam do salonu. Podniosłam ze
stołu małą karteczkę i wybrałam drżącymi placami numer mężczyzny z FBI. Mój
palec zwisł nad zieloną słuchawką. Niepewnie spojrzałam za ramie na Jen, która
przytaknęła. Podeszła do mnie i złapała moją rękę w geście otuchy. Wróciłam
wzrokiem na telefon i zanim zdążyłam nacisnąć na przycisk, jedna samotna łza
spłynęła po moim policzku i wylądowała na ekranie. Z rozmazanym wzrokiem
patrzyłam, jak połączenie zostało nawiązywane.
Anioł uwolnił się z ramion diabła.
Dobry, kociaki.
Przybywam do Was z kolejnym rozdziałem. Wiem, że wiele z Was mogło się tego nie spodziewać i liczycie na ich chorą, porządnie popierzoną miłość, która będzie słodka. Trochę już mnie znacie i wiecie, że na szczęście w moich rozdziałach, trzeba długo czekać. Mam nadzieje, że spodobał się Wam taki obrót sprawi pomimo, że nie ma w nich nic ze słodkiej miłości.
Przybywam do Was z kolejnym rozdziałem. Wiem, że wiele z Was mogło się tego nie spodziewać i liczycie na ich chorą, porządnie popierzoną miłość, która będzie słodka. Trochę już mnie znacie i wiecie, że na szczęście w moich rozdziałach, trzeba długo czekać. Mam nadzieje, że spodobał się Wam taki obrót sprawi pomimo, że nie ma w nich nic ze słodkiej miłości.
Dlatego, że to ostatni rozdział przed świętami, chciałabym Wam życzyć - żeby te święta były dla was najlepsze ze wszystkich, udane i pełne uroku świąt. Samych pyszności ( później razem ze mną możecie liczyć na dietę cud ) Życzę Wam tej magii, którą zawsze czuło się za dzieciaka. A najbardziej Wam życzę udanego sylwestra. żeby był najlepszych jaki mieliście do tej pory i na drugi dzień, żeby ten cholerny kac morderca nie był dla Was taki zły i chociaż trochę wyrozumiały. Wesołych Świąt moi kochani!
Love you xx
Kocham to opowiadanie ale szok. Ona go wyda??!!!!! Oby nie
OdpowiedzUsuńJestem na komurce.
OdpowiedzUsuńOooo.... Ona go wyyydda.... Musi się uwolnić z pieerdolniętego związku ale... Znakomity rozdział:-*
OdpowiedzUsuńDobra...nie powiem namotalas.A szkoda...bo liczylam,na to ze Harry sie zmieni.Ze wszystko sie zmieni i ze bedzie dobrze...no ale czekam na rozwoj wtdarzeń.
OdpowiedzUsuńTobie rownez Zdrowych Wesolych Swiat! :* i pijackieg Nowego Roku <3
<3<3
OdpowiedzUsuńcudny mam nadzieje że ten agent nie zginia :))
OdpowiedzUsuńO jezuu <3
OdpowiedzUsuńPięknyy <3
Czekam na nn xxxx
Również życzę Wesołych Świąt : )
Świetny, ale nie wierzę czy ona go na serio wyda ? oby nie...
OdpowiedzUsuńsuper rozdział , życze bogatego mikołaja , i szczęśliwego nowego roku :)
OdpowiedzUsuńMega, świetny, wspaniały :) Mam nadzieję, że nie wyda Harrego...
OdpowiedzUsuńTobie również życzę Wesołych Świąt :*
Agan :*
OMG!!!! co jak co ale wyobraźnię to ty masz niezłą:* mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania.!! Najlepszy blog EVER.!!!
OdpowiedzUsuńOMG!!!! co jak co ale wyobraźnię to ty masz niezłą:* mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania.!! Najlepszy blog EVER.!!!
OdpowiedzUsuń*-* hgdarfxaesaaaadhfgjh
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział<3
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział ale oby zmienila zdanie. Dodaj jeszcze w tym roku rozdział. Proszę
OdpowiedzUsuńZABIŁAŚ MNIE TYM RODZIAŁEM.
OdpowiedzUsuńBoje się następnego.
BlackAngle. Xx