Rozdział 25
-
Boje się, gdy tak mówisz – spuściłam głowę – Jak mówisz, że nie ważne co się
stanie, to muszę pamiętać, że mnie kochasz. To brzmi jak pożegnanie, Harry.
-
Piękne rzeczy zbyt szybko się kończą.
-
Gdy miłość jest prawdziwa, nic się nie kończy. Nawet śmierć jej nie zabije.
Dlatego – uśmiechnęłam się do niego – nie musisz się ze mną nigdy żegnać.
-
Nie wszyscy są warci miłości, którą darzy ich druga osoba.
- Do
czego dążysz, Harry?
-
Moje demony mogą wszystko zepsuć. Nie potrafię nad nimi zapanować. A one cię
nienawidzą.
Ostatnie słowa, które ostrzegały przed złem. Powiedział
mi to, a potem pojechał ich zabić. Demony wygrały. Jego demony mnie
nienawidziły i nadal je w sobie miał. Myślałam o nim. O Harrym, gdy czułam, jak
moje płuca brały ciężkie oddechy. Gdy czułam rany na ciele przez ich ciosy,
które zabierały mi oddech. I obudziłam się ze wspomnień o nim.
Czułam, jak leżałam na łóżku i mój umysł wybudzał się,
ale nie otwierałam powiek. Czułam czyjąś obecność. Czyjeś kroki przy łóżku i
szepty błagające o moje wybudzenie. Nie chciałam modlitw. Nie tych, które
błagały o moje przeżycie. Wolałam pozostać nieprzytomna. Nie dość szansy na
kolejny dzień, w którym znów będzie krzyczało, że byłam nikim i nie miałam
niczego. I nie zasługiwałam, by żyć.
- Nelly, błagam! Otwórz te cholerne oczy – usłyszałam
warkot.
Postanowiłam zlitować się nad dziewczyną i z wysiłkiem
uchyliłam ciężkie powieki. Skrzywiłam się, gdy nawet przełknięcie śliny
sprawiało mi ból. Nawet nie chciałam myśleć o tym, co mnie czekało, gdy będę
musiała wstać. Stella nie dostrzegła mnie i nadal chodziło jak nakręcona wzdłuż
łóżka i ciągnęła palcami za swoje włosy.
- Uspokój się, jeśli nie chcesz być łysa.
Chrząknęłam, aby pozbyć się chrypki z głosu. Stella
zamarła w miejscu i spojrzała na mnie swoimi zaszklonymi niebieskimi źrenicami.
Nim zdążyłam zapobiec jej gwałtownym ruchom, jej drobne ciało rzuciło się na
mnie i objęła mnie z całych sił. Jęknęłam z bólu. To dopiero zabolało.
- Naprawdę, jeśli się nie odsuniesz, zostanie ze mnie
kupa połamanych kości.
Blondynka natychmiast odsunęła się i nerwowo zaczęła
powtarzać przeprosiny. Usiadła na końcu mojego łóżka przy nogach. Zamknęłam
powieki i wbrew rozsądkowi, który kazał mi się nie ruszać, podparłam na
łokciach i pociągnęłam się góry. Ból nie był tak straszny i udało mi się na usiąść.
Oparłam się plecami o ścianę.
- Jak bardzo źle?
Usiadła w tej samej pozycji.
- Da się znieść.
- I mówisz, że nie jesteś silna. Ja na twoim miejscu,
leżałabym dniami, bo nie byłabym w stanie się podnieść.
- Po prostu ból fizyczny mnie nie przeraża. Jest niczym w
porównaniu do psychicznego – wyjaśniłam – A ty nie powinnaś dawać się tak
traktować tym dziwkom. Muszę ich dopaść.
- I lądować tak jak ty? – uniosła brew.
- A jak zazwyczaj lądujesz? – naśladowałam jej gest.
Szybko spuściła głowę w dół. Zaczęła nerwowo się bawić
palcami.
- Głową w toalecie.
Zacisnęłam szczękę, ale nic nie powiedziałam. Nie
rozumiałam osób, które dawały sobą pomiatać. Nawet jeśli zawsze miałam lądować
w takim stanie, nie pozwolę nikomu siebie tak traktować. Gdy nie ma ucieczki,
pozostaje nam tylko duma. I walka do ostatnich sił.
- Dziękuję – spojrzała na mnie nieśmiało – Jesteś jedyną
osobą, która mnie obroniła.
Zobaczyłam w jej oczach coś, co nigdy nie powinno się w
nich pojawiać. Nie kierowane w moją stronę.
- Nie rób tego Stella – zacisnęłam szczękę i ignorując
ból, wstałam z łóżka – Nie bierz mnie za osobę, której możesz ufać. Na której
możesz polegać. Bo spadniesz, gdy wyciągniesz do mnie rękę.
I wyszłam z pokoju. Jak tchórz. Nie mogłam dopuścić do
czegoś, co zniszczyłoby nas dwie. Może przesadzałam, ale widziałam w to jej
oczach, gdy z radością na mnie patrzyła. A przecież nie byłam osoba, która
przynosiła radość.
- Wiesz, ta dziewczyna przychodzi tu codziennie – ochroniarz
spojrzał na mnie – Taka drobna, ale silna. Żadna kobieta nie nabiła mi tyle
siniaków jak ona przez tydzień.
Uśmiechnęłam się lekko z dumą.
- Przepraszam za nią.
Uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Może nie powinnaś przepraszać, tylko z nią porozmawiać.
Nie odpowiedziałam. Tylko spojrzałam za okno. Drobna
sylwetka Jen zniknęła za bramą. Przełknęłam gulę w gardle i odeszłam w swoim
kierunku.
Z każdym krokiem czułam, jakbym się rozpadała. Jakby ktoś
łamał moje kości. Mój wyniszczony umysł, naprawdę umierał. Moje wykończone
ciało, oczekiwało pojawienia się Harry’ego. Ponieważ wiedziałam już to.
Skazałam się na piekło.
Na mojej drodze ponownie stanęły te suki. Zbyt znudzone
swoim kurewskim życiem musiały mnie zaczepić i się odezwać. A broń Boże, tych
słów nigdy nie powinny wypowiadać.
- Nelly. Nasza słodka zagubiona Nelly - zakpiła brunetka. Miała różowy plaster na
nosie. – Nie do twarzy ci z tą pobijaną buźką.
- A tobie nie do twarzy… czekaj – udałam się, że się
zastanawiałam – Kurwa, chciałam być miła, ale patrząc na ciebiem nie da się
powiedzieć nic miłego. Ale nie martw się laleczko,
to tylko twoja twarz.
Brunetka podeszła do mnie pewnym krokiem.
- Tu plotki rozchodzą się bardzo szybko – zaczęła –
Wszyscy wiedzą, że mamy tu zabójczynie i dziwkę Styles’a. Nigdy go nie
spotkałam, ale słyszałam, że jest cholernie dobry w łóżku. Czy jest, Nelly? –
uśmiechnęła się kpiąca. Zacisnęłam mocno szczękę – Czyżby stoczyłaś i dałaś się
złapać, a twój kochaś uciekał daleko z stąd? Kto by chciał zabójcę własnych rodziców?
Takie szmaty jak ty, nie powinny nawet żyć. Ale nie martw się laleczko.
Spotkasz się z twoim kochasiem w piekle. Tylko pytanie, czy on tego chce?
Raczej nie, skoro go tu nie ma.
Spojrzała na mnie z obrzydzeniem i odeszła, ciągnąc za
sobą rudą szmatę. Stałam tam z mocno zaciśniętą szczęką i patrzyłam, jak
odchodziły. I nienawidziłam tego. Nienawidziłam prawdy, którą powiedziała. Nie
zasługiwałam, by żyć. Harry nie chciał mnie. Dlatego mnie zostawił i nie
zamierzał mnie uratować.
Osunęłam się po zimnej ścianie na podłogę. Potrzebowałam
uspokoić myśli. Pozwoliłam tym szmatom wyprowadzić się z równowagi. Uderzyły w
najczulszy punkt. Zadały mi większy ból
niż każdy cios w moje ciało. I nie byłam zdolna do obrony.
Nagle po całym budynku rozeszły się strzały. Następnie
głośne piski. Na pustym korytarzu zaczął panować wielki chaos. Ludzie zaczęli
uciekać jak szaleni i próbowali schować w swoich pokojach.
- Nelly. Nelly.
Stella z przerażeniem biegła w moją stronę. Nadal
oszołomiona, pozwoliłam jej podnieść się z podłogi, a potem pociągnąć w stronę naszego
pokoju. Szybko zamknęła za nami drzwi i kazała wejść do szafy. Wpakowała się za
mną.
- Co do cholery, Stella?
Otrząsnęłam się i spojrzałam na skuloną blondynę. I jak
do cholery zmieściłyśmy się w tej szafie?
- Nie słyszysz? – była spanikowana – Coś się dzieje.
Musimy się jakoś schować.
Kolejny strzał sprawił, że Stella podskoczyła. Patrzyłam
na nią. Wszystkie moje myśli ucichły. Czułam niepokojący spokój. Czy tak
wyglądała śmierć?
- Czemu do cholery siedzisz tak spokojna? – szepnęła –
Tam jest prawdziwa strzelanina. Matko, jak w filmach. Wszyscy zginiemy!
- Jeśli, będziesz tak się drzeć, to cię usłyszą i tu
przyjdą.
Rozszerzyła oczy w strachu.
- Nie boisz się?
- Jak mogę bać się tego, czego pragnę teraz najbardziej…
- przerwałam. Zmarszczyłam brwi, gdy kolejny krzyk rozniósł się echem.
Wytrzeszczyłam oczy, a moje serce
mocniej zabiło. Bez zastanowienia otworzyłam drzwiczki szafy i chciałam wyjść z
naszego schronienia. Stella powstrzymała mnie i złapała za nadgarstek.
- Co ty wyprawiasz? – pisnęła.
- Muszę sprawdzić, kto tak strzela.
- Myślisz, że to on?
Zrozumiała. Nie musiałam odpowiadać, ponieważ rozumiała.
Nadzieja, nigdy nie opuściła mnie. Przysięgam, że usłyszałam jego głos.
- Jeśli to jakiś zabójca…
Nie dałam jej dokończyć. Wyrwałam rękę i wybiegłam na
pusty korytarz. Biegłam w stronę strzałów i głosu, który był jedyną nadzieją na
lepsze jutro. I czułam, jakby cały ból psychiczny odszedł na samą myśl, że mógł
tu być. W tamtym momencie liczyło się tylko to, że musiał tam być. Musiał, bo
nie wiedziałam, jak miałabym pokonać następne rozczarowanie. Przebiegłam cały
korytarz i wybiegłam na hol. Automatycznie zatrzymałam się na widok chłopaka,
odwróconego do mnie tyłem i z kapturem na głowie.
- Nelly – usłyszałam za sobą szept. Ręką Stelli zawinęła
się na moim ramieniu, ściskając mnie ze strachu. W tym samym momencie chłopak w
czarnym kapturze, odwrócił się w naszą stronę, z pistoletem. Zamarłam, a
wszystko, co we mnie ożyło – umierało. Nie zobaczyłam brązowych loków. Pięknych
zielonych tęczówek i cwaniackiego uśmiechu z dwoma dołeczkami. To nie był on.
To nie był mój Harry.
A czarne oczy mężczyzny i jego przebiegły uśmieszek
krzyczał, że wpadłam prosto w ręce śmierci.
Dobry, kociaki.
Rozdział trochę krótki, ale taki musi być. I znowu nie ma Harry'ego, ale nie długo będzie, wiecie o tym.
Jeśli jesteście fankami zajebistych opowiadań z zajebistym Stylesem, zapraszam na bloga tego mistrza : http://you-are-my-future.blogspot.com/
Jeśli jesteście fankami zajebistych opowiadań z zajebistym Stylesem, zapraszam na bloga tego mistrza : http://you-are-my-future.blogspot.com/
2. Założyłam nowego bloga o Harrym i mam nadzieję, że wam eis spodoba. Zapraszam na prolog i zwiastun : Please, remember me
Love you xx
Jej! No nie mogę się doczekać już kolejnego. Jak Ty to robisz, że jak czytam Twoje opowiadania, to mam wrażenie, że tam jestem?
OdpowiedzUsuńNo nic. Wiesz pewnie, że jak zawsze mi się podoba, więc po co to pisać? A tak na serio jestem zbyt leniwa by się dzisiaj rozpisać, wybacz...
Cieszę się razem z Tobą, że dostałaś komputer. Widzisz, zawsze się jakoś układa xd
Pozdrawiam KAte
Jezuu tyle emocji ^^ tak bardzo jej współczuję... :c masz ten talent, że czytając mogę wczuć się w główną bohaterkę. Kocham cię za to opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńSądziłam, że to będzie Harry i będzie tak... Słodko? Modlę się, że ten koleś jej nic nie zrobi... Mam kilka przypuszczeń co może sie stać, ale pewnie się mylę xD
Regularnie to znaczy jak? :D jestem od samego początku, a nie mam pojęcia haha
Nie mogę się doczekać.
Buziaki :*
Haha no tak, ostatnio miałam małe problemy z netem i nie było pewne czy co tydzień będzie rozzdział, a teraz mam już neta na stałę, więc na pewno będą co tydzien ;d
Usuńbuziaki:*
Oo super *.* w takim razie chcę następny tydzień xD
UsuńJake napięcie *o* nienawidzę Cię za to zakończene, ale kocham za talent ! Jesteś świetną autorką i podziwiam Cię właśnie za takie zaoferowanie w bloga !
OdpowiedzUsuńWeeeny !:*
Bloga mistrza! Hahhahahahs ale się usmialam :-D ale dziękuję. Komplement z Twych ust jest rzadkością. Kichanie czy ty zawsze musisz psuc wszystko?! Jakie czarne oczy? Jaki nie jej Harry? Masz kurwa naprawić jej życie w końcu! Już! Teraz!
OdpowiedzUsuńKiedy Harry wpadnie na swoim czarnym koniu i ją stamtąd zabierze? No bo kurwa zaczynam tracić cierpliwość. Nelly siedzi w tej przeklętej celi i gnije, a on co? Co on do cholery robi? Jestem na niego wściekła i niedługo stracę cierpliwość, przysięgam. Jestem zirytowana jego zachowaniem, ale rozdział tak czy inaczej jest genialny! *o* Jestem ciekawa co to za koleś, mam ciarki normalnie.
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza mistrzu! ♥
Pozdrawiam i życzę weny xx
Miałam nadzieję że to on:/ oby szybko się pojawił:-)
OdpowiedzUsuńMEEEGA! hgtyfdrdfdtruhkj gdzie Harry? xd genialny. <33
OdpowiedzUsuńJa chyba wiem kto to był...Zayn?
OdpowiedzUsuńRoździał jak zwykle genialny czy ty choć raz na jakimś blogy napisałaś beznadziejne na pewnonie!
Z przyjemnościoł zajże na bloga
pozdrawiam
Kochanie kurwa, wiem, że nie chcący dodałaś rozdział, a potem usunęłaś.
OdpowiedzUsuńsf;jldg
dfgdfngdfkjlhghkjlhgb
całkiem przypadkiem go dodałam ;/ wytrzymacie do soboty :)
Usuń