Rozdział 24
Wiedziałam, że życie nie zawsze będzie beztroskim
dzieciństwem. Liczyłam się z tym, że pewnego dnia, niespodziewanie moje życie
stanie się inne. Będę musiała stać się odpowiedzialna i już nic nie będzie
łatwe. Że kiedyś wpadnę do przygnębiające rzeczywistości prawdziwego życia i
będę musiała zacząć walczyć. To, czego nie przypuszczałam to to, że tak szybko
upadnę i przestane dostrzegać piękno życia. Zbyt szybko poczułam jego gorycz.
Nie byłam na nią przygotowana. I może dlatego zapomniałam, jak powinnam
walczyć.
Łatwiej było walczyć, jeśli miało się dla kogo. Ja
straciłam wszystkich, dla których mogłam walczyć. Przynajmniej próbowałam, ale
moje starania były marne. Zawiodłam ich, a chciałam tylko dawać im powody do
dumy. Uważałam, że chcieli mi zabrać szczęście, które czułam przy Harrym i
nigdy nie rozumiałam, że walka o to szczęście oznaczała starte ich.
Byłam tylko rozczarowaniem. Niepotrzebnym element w ich
życiu. I musiałam odsunąć się w cień. Zaczęłam żyć w ciemności i mrok zabrał mi
wszystko. Nawet wiedzę, jak miałam żyć. Najpierw sprawił, że straciłam
rodziców. Odebrał mi dwie najważniejsze osoby. Myślałam, że nie mogło być
gorzej. A mogło. Mrok odebrał mi kolejną cenną rzecz. Miłość. Nigdy nie byliśmy
idealną parą. Nawet nie zachowaliśmy się jak jedna z nich. Byliśmy bardziej
nasyceni nienawiścią niż czułością, a to stworzyło nas jako wyjątkowi. Zwątpiłam
w tą miłość i dopiero po straceniu jej zrozumiałam czym była.
A potem zniknęła ona. Jedyna osoba, która nigdy mnie nie
zawiodła. Dała mi najlepszą przyjaźń, jaką mogłam spotkać. Była w każdej chwili
mojego życia i próbowała powstrzymać mój upadek. Wiedziałam, że tym razem nie
mogła mnie uratować i jedynie spadałaby razem ze mną. Nie mogłam na to
pozwolić. Musiałam ją uwolnić od siebie.
I wszystko, co utrzymywało mnie przy życiu, przepadło z
mojej winy. Poddałam się, bo to było łatwiejsze. Nie chciałam więcej walczyć o
niemożliwe. Schowałam się w swojej ciemności w oczekiwaniu na koniec.
Starłam
samotną łzę, gdy do środka wszedł mężczyzna. Spuściłam głowę. Nie miałam ochoty
mierzyć się z jego spojrzeniem. Słyszałam, jak odsuwa krzesło po drugiej
stronie stolika i wbija we mnie spojrzenie.
-
Cokolwiek próbujesz tu zrobić, to nie jest śmieszne – nie był rozbawiony –
Ściągasz na siebie winę za śmierć swoich rodziców. A przecież to nie prawda.
Podniosłam
głowę.
-
Jesteś tego pewny?
Jego
spojrzenie pełne troski, przeszyło mnie na skroś. Nie wierzył mi. Musiałam
sprawić, aby to zrobił. Musiałam pozbyć się poczucia winy i to był jedyne
wyjście. Skazać się na piekło, tak jak ich skazałam.
-
Tak! Znam cię od dzieciństwa – krzyknął i gwałtownie podniósł się z krzesła. –
Czy ten kutas zmusił cię do przyznania się? – podszedł do mnie – Zastraszył
cię?
-
Nie mógł tego zrobić, bo nawet nie wiem, gdzie on jest.
Podniosłam
głos w złości. Byłam wściekła na siebie, że pozwoliłam doprowadzić do swojego
upadku. Na Harry’ego, że mnie zostawił. I cały pieprzony świat, że musiał być
tak trudny do przeżycia.
-
Nie zostawię tego tak! Nie pozwolę ci gnić w więzieniu za coś, czego nie
zrobiłaś!
I nie zostawił. Próbował wszystkiego, abym przekonać mnie
do zmiany zeznań. Nie miał żadnych dowodów, że kłamałam. Ponieważ nie kłamałam.
To ja bezczynnie stałam przy oknie i pozwoliłam nacisnąć mu ten cholerny spust.
To ja spanikowałam i nie zrobiłam niczego, by ich uchronić przed śmiercią. To
ja pozwoliłam ich zabić.
Na początku nikt nie chciał mi uwierzyć. Wszyscy tam mnie
znali i moich rodziców. Nie wierzyli, że byłam w stanie to zrobić. Jednak nie
mieli innego wyjścia. Wierząc czy nie, moje dowody skazywały na moją winę.
Znałam każdy szczegół. Gdzie dokonano zabójstwa. W jakiej godzinie. Gdzie
zostały oddane strzały i dlaczego rzuciłam winę na Harry’ego Styles’a. To było łatwe. Wiedziałam, że wszyscy
uwierzą w jego winę i nie będą próbować szukać niczego więcej. Byłam
bezpieczna. Sąd mi uwierzył. W dniu
rozprawy siedziałam na niewygodnym krześle unikając wzroku każdego członka
rodziny na sali. Nie wiedziałam czy uwierzyli, czy nie. Nie słuchałam żadnych
głosów. Siedziałam ze spuszczoną głową i czekałam na moment, w którym zostanę
sama ze swoim bólem. Została skazana o
morderstwo swoich rodziców. W końcu mogłam odpowiedzieć za swoje błędy.
Chciałam odnaleźć wewnętrzny spokój. Wierzyłam, że ponosząc karę, odnajdę go.
Dlatego siedziałam w tym smętnym pomieszczeniu.
Gdziekolwiek spojrzało się, to czuło się samotność. Cholery ból, który nie ustępował
mnie na krok. Zielone ściany zapewne miały przynieść pozytywną energię temu
pokojowi, ale obrazy przyklejone do ściany skutecznie zabijały tę energię. We
wszystkich namalowanych rysunkach przez nową współlokatorkę, widziałam siebie.
Na każdym obrazie dookoła dziewczyny była ciemnością. Ukazywały zgubioną duszę.
Wśród mroku i swoich demonów.
Za oknem był pochmurny widok. Deszcz uderzał o okna,
tworząc drogę kroplom. Drogę, którą dawno zgubiłam. Zabłądziłam i zostałam
skreślona przez życie. Okna ogradzały wielkie czarne kraty, które miały
zapobiec ucieczkom. Zapewne większość
osób tu miała powody do ucieczki. Marzyła o niej i śniła każdej nocy.
Patrzyłam uważnie na blondynkę, która siedziała na drugim
końcu pokoju na swoim łóżku. Pogrążona w swoich myślach zapisywała mazakiem
kartkę zeszytu. To był kolejny list dodany do kolekcji, która nie miała ujrzeć
światła dziennego.
Spędziłam tu połowę dnia, przywieziona prosto z rozprawy.
Zostałam zamknięta w szarym budynku, który z żadnej strony nie wyglądał przyjemnie.
Ale czy poprawczak mógł być takim miejscem? Przez kilka godzin zdążyłam mniej
więcej poznać blondynkę o imieniu Stella. Stella tu nie pasowała. Była
zraniona, dlatego jej pudełko było wypełnione listami, na których wylewała
swoje żale. Słuchałam jej historii. Możliwe, że chciałam ją poznać lub tylko
oderwać się od swoich myśli. I dlatego wiedziałam, że była tu niesłusznie.
Wyciągnęła do innych rękę z wołaniem o pomoc, a oni złapali ją, by za chwilę
zepchnąć w przepaść.
W jednej chwili nastąpiła cisza przed jedno pytanie.
- Dlaczego tu trafiłaś?
Odpowiedziałam szczerze. I patrzyłam, jak Stella nerwowo
przełyka ślinę, a jej oczy wypełniają się przerażeniem. Bała się mnie i
powinna. Sama bałam się siebie. Bałam się swoich demonów.
Drogi
Harry.
Nie
wierzę, że to robię. Może naprawdę przez chwilę poczuje ukojenie? Pragnę
uwolnić siebie od wszystkich myśli. Zabijają mnie, wiesz? Nie wiesz, bo nigdy
tego nie przeczytasz. Nawet jeśli, to gdzie miałabym ci to wysłać?
Nie
powinnam być zła na ciebie, bo z nas zrezygnowałeś. Przecież, co mogłam ci dać?
Jak mogłeś mnie kochać? Tak rozbitą na kawałki i słabą. Miałeś cholerną rację,
zostawiając mnie. Dla mnie było to piekłem, ale dla ciebie uwolnieniem. Nie
mogłam ci dać nic więcej, oprócz naszarpanej miłości, która okazała się niewarta
nic. Ale jestem na ciebie zła, że to zrobiłeś. I na siebie, że nie byłam w
stanie cię zatrzymać. Co z tego, że rozumiałam każdy powód twojego odejścia. To
nie znaczyło, że się tym pogodziłam. Może fizycznie cię tu nie ma, ale jesteś w
moim sercu. W moich myślach. I tu cię zatrzymam.
Wiesz,
gdy za każdym razem otwierają się drzwi do mojego nowego pokoju, mam nadzieję,
że ty w nich staniesz i mnie z stąd zabierzesz. I nie mogę uciec od każdego
rozczarowania. Nigdy nie przychodzisz. Część mnie wie, że nie wrócisz. Druga
połowa mnie nadal wierzy w twoją miłość i ma nadzieję, że pewnego dnia staniesz
w tych drzwiach. I myślę, że dlatego moje serce nadal biję. To moje serce ma
nadzieje. Połamane na małe kawałki bije
z myślą o tobie. Z nadzieją na twój powrót. Ale ty nigdy nie wrócisz, prawda?
Nie
wiem co mam ci napisać. Uparcie chcę znaleźć słowa, bo do tej pory żadne nie
przyniosło mi ulgi. Wiesz, może dobrze, że cię tu nie ma? Przestałam być osobą,
którą kochałeś. Stałam się czymś, co jest tylko rozczarowaniem. Stara Nelly,
nigdy by się nie poddała. Gdzie jest ta siła, którą miałam? Czy uciekła wraz z
moim szczęściem? Uciekła wraz z tobą.
Kochanie ciebie boli, ale zawsze będę cię
kochać. Zasypiać z nadzieją, że wrócisz po mnie. Budzić z rozczarowaniem, bo
nigdy nie przyjdziesz. Każda łza, która spłynie z moich oczu, będzie znakiem
tęsknoty za tobą. Każdy krzyk, który ucieknie z mojego gardła, będzie wołaniem
o pomoc z twojej strony. Już tego nie odczujesz mój drogi, ale każda sekunda
mojego życia, będzie przeznaczona tobie. Będę żyć dla ciebie, nawet jeśli ty
przystałeś dla mnie. Spędzę każdy dzień, coraz słabsza tutaj, ale z nadzieją,
że ułożyłeś sobie życie. Każdy wieczór spędzę na modlitwie o twoje szczęście.
Każdego popołudnia, będę powtarzała jak bardzo cię kocham, nawet jeśli tego nie
usłyszysz. Będę cię kochać do ostatniej sekundy. Wiem, że mój ostatni oddech
będzie z myślą o tobie.
Nelly.
Pisząc
to, uśmiecham się przez łzy. Ta miłość mimo wszystko była piękna. Kiedyś
pogodzę się z tym, że nie było szczęśliwego zakończenia dla nas.
Odłożyłam długopis i schowałam złożoną kartkę po
poduszkę. Przetarłam mokrą twarz i wzięłam głębokich oddech. Podniosłam wzrok i
napotkałam zmartwione niebieskie oczy Stelli. Całkowicie zapomniałam, że nie
byłam tu sama. Przez chwilę mierzyłam się z jej wzorkiem, już nie kryły w sobie
strachu. Natomiast współczucie i zrozumienie.
- Nie zabiłaś ich, prawda?
Skutecznie tymi słowami zabrała mi oddech. Spuściłam
wzrok, sama nie wiedziałam, co miałam powiedzieć. Mogłam opowiedzieć tę historię.
Może w końcu ktoś by zrozumiał ją. Z każdym moim wypowiedzianym słowem było mi
coraz ciężej oddychać. Ból palił każdą moją żyłę na wspomnienia. Czasami w
gardle pojawiała się gula, która nie pozwalała skończyć mi zdania. I naprawdę
poczułam, że muszę to z siebie wydusić. Odpowiadałam Stelli historię mojego
życia i uważanie patrzyłam na jej reakcji. Emocje grały w jego oczach, jakby
czuła razem ze mną ból, złość i radość.
- Przyznałaś się, by go chronić?
Zaprzeczyłam.
- Nie. Harry nie potrzebuje tego. Nie da się nigdy
złapać. – wyjaśniłam – Nawet jeśli myślisz, że go masz, on zawsze wymyka się z
twoich rąk.
- To dlaczego to zrobiłaś?
- Wierzę, że jeśli poniosę winę, to moje poczucie winny
się zmniejszy. Muszę ponieść ból, którym zadałam swoim rodzicom. Gdy zawsze
wybierałam Harry’ego zamiast nich. Za każde słowo, którego nie miałam na myśli,
a mówiłam tylko by ich zranić. Muszę przyjąć ten ból, bo pragnę spokoju i
myślę, że w ten sposób go znajdę. Tylko w to zostało mi wierzyć.
Droga,
Jen.
Jest
trzecia w nocy, a ja piszę list, którego nie przeczytasz. A może powinnam go
wysłać? Czy działa tu poczta? Spodobałoby ci się pisanie listów. Jest o wiele
łatwiej powiedzieć to na kartce.
Nie
mam prawa prosić o wybaczenie. Może lepiej, gdy mnie nienawidzisz. Widziałam
cię wczoraj. Zapłakana próbowałaś do mnie podejść. Krzyczałaś na policjanta,
który powstrzymywał cię. Nie puścił cię, ponieważ mu zabroniłam. Nie miałam
odwagi ci powiedzieć, że już nigdy więcej mnie nie zobaczysz, że w ten sposób
kończę wszystko.
Byłaś
i zawsze będziesz dla mnie jak siostra. Tak bardzo cię kocham i dlatego muszę
odejść. Abyś nie spadła razem ze mną. Abyś nie musiała każdego dnia patrzeć,
jak umierałam. Masz cel w życiu. Masz przyszłości, którą już dawno sobie
zaplanowałaś. Masz dla kogo żyć. Masz marzenia. Ja nie miałam i nie mogę
pozwolić ci, żebyś przeze mnie straciła to. W końcu pewnego dnia poczułabyś mój
mrok.
Będę
modlić się o twoje szczęśliwe życie. Wierzę, że jesteś w stanie dokonać
wszystkiego, czego sobie zapragniesz. Wierzę, że pewnego dnia spotkasz kogoś
nowego. I ten ktoś zawsze będzie przy tobie. Nigdy cię nie zawiedzie. I nigdy
nie sprowadzi na drogę śmierć. Przepraszam, że przeze mnie omal nie straciłaś
życia. Nigdy nie chciałam cię na to zarazić. Ale tym już jestem i dlatego,
odchodzę.
Znajdziesz
nową siostrę. I będzie o stokroć lepsza ode mnie. Będzie największą szczęściarą
mając ciebie.
I
nie proszę o wybaczenie. Nie proszę o ratunek. Proszę, jeśli mogę prosić, abyś
szła dalej ze swoim życiem, a ja będę tylko dobrym wspomnieniem. Bądź
szczęśliwa i gdybyś czasem wspomniała o mnie, pamiętaj, że cię kocham. I
pozwolenie ci odejść, było najtrudniejszą rzeczą, jaką musiałam zrobić.
Po
prostu pozwól mi odejść.
Odłożyłam kartkę i mocno zagryzłam wargę. Opadłam głową
na twardą poduszkę i nie zwracałam uwagi na łzy, które już bez kontroli
spływały z moich oczu. Musiałam w to wierzyć, bo tylko to mi zostało –
odpowiadam za swoje grzechy. Potrzebowałam tylko spokoju we mnie. Weszłam na cholernie
złą ścieżkę i nie wiedziałam jak z niej zawrócić. Chciałabym mieć szansę na
zacięcie wszystkiego od nowa. Uchroniłabym rodziców. Uniknęła bolesnej miłości.
Jedynej rzeczy, której bym nie zamieniła to przyjaźń z Jen. I myślę, że
największym bólem było stracenie jej. Od zawsze kierowałam się, że nic nie było
ważniejszego od przyjaźni. Nawet miłość. Kochałam Harry’ego, ale gdybym miała
wybierać, zawsze wybrałabym Jen. Dlatego tak bardzo bałam się ją zniszczyć.
Zirytowana
z zamkniętymi oczami, zaczęłam ręką szukać telefonu. Ktoś domagał się śmierci
dzwoniąc do mnie nieustannie w środku cholernej nocy. Otworzyłam oczy, bo
nigdzie jej nie wyczułam. Wychyliłam się za łóżko z skąd dochodziła piosenka i
zobaczyłam telefon na podłodze. Trochę się nagimnastykowałam, aby sięgnąć po
niego. Sapnęłam na widok drugiej nocy. Ktoś chciał umrzeć. A tym ktosiem był,
nikt inny jak Jen.
-
Zginiesz marnie za tą godzinę – przywitałam się.
-
Potrzebuję cię – usłyszałam jej słaby głos – I kija bejsbolowego. Teraz, w
naszym miejscu.
-
Zaraz będę.
Zerwałam
się szybko z łóżka. Założyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania z kupki na
fotelu. Szybko, prawie spadając, zbiegłam po schodach na dół. Zeszłam do
schowka i zabrałam kij. Potem przeszłam do kuchni i z szafki wyjęłam butelkę
wódki. Rodzicie robili urodziny za kilka dni i miałam nadzieję, że nie zauważą
tego braku. Po drodze do drzwi zabrałam jeszcze klucze i wyszłam z domu.
Zamknęłam drzwi na klucz, schowałam butelkę pod bluzę i truchtem udałam się w
stronę parku. Pięć minut później ujrzałam skuloną dziewczynę na ławce.
Podeszłam do niej i usiadłam obok.
-
Ten chuj mnie zdradził! – krzyknęła.
Spojrzała
na mnie cała zapłakana. Poczułam złość. Nie mogłam patrzeć na nią w tym stanie.
-
Więc, gdzie stoi jego samochód?
Uśmiechnęłam
się i uniosłam dłoń, w której trzymałam kija. Szalony uśmiech wpełzał na jej
usta i po chwili nie było śladu łez. Wstałyśmy z ławki i udaliśmy się w
kierunku, który Jen wskazała. Pieprzyłam konsekwencje. Nikt nie zadzierał z
moimi ludźmi. Choć Jen irytowała mnie swoją paplaniną każdego dnia, to bez niej
dzień wydawał się zbyt poważny, smutny i trudny do przeżycia.
Półgodziny później uciekaliśmy jak szalone między blokami
jak najdalej od naszego małego przestępstwa. Rozbiłyśmy mu wszystkie szyby i
zrobiłyśmy trochę wgnieceń. A potem
piłyśmy wódkę w pokoju Jen. Następnego dnia obudziłyśmy się w popołudnie i
musiałyśmy tłumaczyć rodzicom Jen, co ja takiego robiłam w ich domu. I wtedy
już wiedziałam, że była dla mnie ważna i mogłam popełnić dla niej każdą zbrodnię.
- Idziesz ze mną na stołówkę? Jest pora obiadowa.
Przytaknęłam Stelli. Wstałam z łóżka i cicho szłam obok
blondynki, która niepewnie stawiała kroki po pustym holu. Zdziwiłam się i
spojrzałam pytająco na nią, gdy nagle zatrzymała się i spojrzała przed siebie w
strachu.
- No proszę. Kogo my tu mamy.
Ktoś zawołał. Stella złapała mnie za rękę i chciała
pociągnąć w stronę naszego pokoju. Zaciekawiona spojrzałam w stronę dwóch
dziewczyn. Szły w naszą stronę ze sztucznymi uśmiechami. Brunetka o opalonej
karnacji. Na jej odkrytym ciele widniała duża ilość tatuaży. Miała
niebezpieczny błysk w oczach. Druga zaś ruda z odrostami szła dumnie obok.
Miała tak samo dużo tatuaży. Od razu zrozumiałam, że musiały być postrachem
tego miejsca.
- Dajcie mi spokój.
Stella szepnęła.
- Skarbie, wiesz jak kochamy nasze wspólne zabawy.
Odezwała się jedna z przesłodzonym głosem. Wywróciłam
oczami na jej piskliwy głos, który drażnił uszy. Obie to zauważyły.
- No proszę. Nasza przyjaciółeczka znalazła sobie kolejną
szmatę – zakpiła brunetka, patrząc mnie – Coś ci się nie podoba?
- Yeah. Twoja twarz i piskliwy głos.
- Laleczko jesteś tu nowa i nie znasz panujących tu
zasad… - przerwałam rudej.
- Zasad? Jaka to niby zasada, laleczko? – zakpiłam - Kurwić się z kim popadnie?
Uśmiechnęłam się na widok ich wkurwionych min. Brunetka
podeszła do mnie i posłała mi groźne spojrzenie.
- Nie, kochanie. Z chęcią ci powiem jedną zasadę. Zawsze
wpierdolić takim suką jak ty.
I po tym poczułam jej pięść na swojej twarzy. Zachwiałam
się do tyłu. Przyłożyłam rękę do nosa, z którego zaczęła lecieć mi twarz. W
jednej sekundzie zaśmiałam się sucho, a w drugiej oddałam cios, odpłacając się
tym samym. Zachwiała się i prawie upadła do tyłu, ale jej przyjaciółce udało
się ją złapać.
Obie spojrzały na mnie z pod przymrużonych powiek, a
potem rzuciły na mnie. Popchnęły mnie na podłogę i zaczęły kopać. Czułam ich
pięści. Na początku próbowałam oddawać ciosy i bronić się, ale zbyt szybko
straciłam siły. Czułam coraz gorszy ból. Poddałam się, leżąc we własnej krwi.
- Zostawcie ja! Zabijecie ją! – krzyki Stelli przebiły
się przez moją świadomość.
Czułam, jakby zaczynała tracić przytomność.
- Jeszcze się spotkamy, szmato.
Usłyszałam, zanim zamknęłam oczy i odpłynęłam. Potrzebuję cię Harry.
Dobry, kociaki.
Przepraszam za cholernie nudny, pozbawiony sensu i dupny rozdział. Pisałam go, aż przed dwa tygodnie i nie umiałam skończyć. Wyszło gównianie. Dodatku nie ma Harry'ego, no wiem, zwaliłam po całości. Całkowity brak weny.
Love you xx
Co Ty do mnie piszesz? Jaaki nudny? Jest wspaniały, nie mogę już doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kate
Co ty gadasz!? Jest wspaniały. Zazdroszczę ! Czekam na szybki NEXT! ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga:
http://kochanie-masz-do-wyboru-zycie-albo-ja.blogspot.com/
Nienawidzę Cię za ten rozdział. Ryczalam jak glupia! Masz mi to wszystko wyprostować i to szybko! Harry ma ja uratować i wszytko będzie pięknie ♥
OdpowiedzUsuńCudny. Oby Harry ją wyciągnoł z tamtąd
OdpowiedzUsuńChcesz szczerej opini?
OdpowiedzUsuńUważam że to najlepszy rozdział.
Uważam że jesteś głupia że powiedziałaś że nie masz weny.
Uważam że to opowiadanie jest najlepsze.
Uważam że ten rozdział jest taki... prawdziwy.
Uważam że ona bardzo cierpi.
Uważam że Harry powinien pojawić się i błagać ją na kolanach o przebaczenie.
Uważam że Harry jest największym idiotą na świecie.
NIE MASZ WENY? Człowieku jeśli nie masz weny to pisz więcej takich rozdziałów!
KOCHAM CIE!
Podpisuje się podtym a Harrego mam ochotekpnoćw tyłek
Usuń"Pierwsze co, to PRZEPRASZAM, za to cholernie nudny, pozbawiony sensu i dupny rozdział!" - A rondlem w łeb chcesz?! Boże, co Ty piszesz? Ten rozdział jest w chuj zajebisty, a Ty gadasz takie głupoty : o
OdpowiedzUsuńBoże, tak mi szkoda Nelly. Niech Harry ją stamtąd wydostanie. Na przykład niech wysadzi więzienie i zabierze ją stamtąd, a przy okazji niech pierdolnie te szmaty co ją prawie skatowały! Matko, co za dziwki! Gdybym ja tam była, to polałaby się krew. Trzymaj mnie, serio -.-
Nie wiem jak to robisz, ale za każdym razem zatracam się w uczuciach Nelly i zaczynam czuć to co ona - smutek, przygnębienie, poczucie winy...
Jestem ciekawa czy Harry wie o tym, że Nelly siedzi w więzieniu. Mam nadzieję, że tak i już tworzy plan jak ją odbić ;)
"Wynagrodzę wam już Harrego nie długo!" - No i to rozumiem! Harry niedługo come back, a Iza very happy! Wohooo, wiesz jak mnie uszczęśliwić ;) No i może przeprosinowy seks na dywanie? ;))) Wiesz, że Cię kocham, nie? Haha xd
Jesteś niesamowita, mistrzu także trzymaj się i zdobądź wenę! ♥
Pozdrawiam xxx
Nie marudź! Rozdział jest MEGA ŚWIETNY. Ona w poprawczaku.... Wow! Oddaj talent :-*
OdpowiedzUsuńNie tracisz czytelników, tylko zyskujesz.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj przypadkiem, ale bardzo się cieszę z tego, że tu jestem.
Rozdział nie jest nudny, a najlepszym dowodem jest to, że nie mogłam się oderwać. Zaczęłam czytać wczoraj , ale po paru rozdziałach mama mnie oderwała i dziś przeczytałam całość.
Uhhh jest świetne. Mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli dodam Cię do polecanych na moim blogu.
Przy okazji zapraszam i liczę na komentarz: http://little-shy-ariel-pl.blogspot.com/
Dodaję się do obserwatorów, o ile można, bo wczoraj się nie dało :(
Boski rozdział :) Proszę, niech Harry ją stamtąd wyciągnie lub nie wiem, niech chociaż do niej przyjedzie...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Agan :*
TO JEST NAJLEPSZY BLOG EVER! NIE KOŃCZ Z PISANIEM TEGO BLOGU, PROSZĘ!
OdpowiedzUsuńZ
A
P
R
A
S
Z
A
M
DO MNIE :)
http://kochanie-masz-do-wyboru-zycie-albo-ja.blogspot.com/2014/03/xv-obiecuje.html