Rozdział 7

Umierałam. To chyba było najlepsze określenie mojego stanu. Każda cząstka mnie została sparaliżowana przez strach. Moje serce na te słowa zatrzymało się. Miałam wielką gulę w gardle i chciałam wierzyć, że to było nieporozumienie albo niefajny dowcip.
Świat nie był dla nas dobry. Nie mogliśmy robić tego, co chcieliśmy. Musieliśmy ciągle walczyć, ale nawet czasami walka nie pomagała i nie otrzymujemy tego, czego chcemy. Harry dwudziestolatek nie mógł dostać nade mną władzy, bo pragnęła tego jego chora głowa. To było niedorzeczne i niemożliwe.
Spojrzenie Addiego wyrażało wszystko, że w jakiś dziwaczny sposób było to dla niego możliwe. Patrzył na mnie z bezsilnością i wiedziałam w tamtej chwili, że nie było dla mnie żadnego ratunku. Byłam martwa.
- Że co niby kurwa? – Jen krzyknęła, jak tylko otrząsnęła się z szoku.
- Nikt do ciebie nie mówił – Harry odparł do niej spokojnie. Wiedział, że zgotował sobie piekło w postaci jej gniewu, ale nic sobie z tego powodu nie robił. Nadal stał z przebiegłym uśmieszkiem i prowokował ją bardziej.
Wciąż w szoku patrzyłam, jak Jen w końcu wybucha. Jej niebieskie oczy zmrużyła w przerażającym spojrzeniu, a w lewej ręce dostała dreszczy jak zwykle przez zdenerwowanie. Styles jeszcze bardziej się śmiał, testując jej wytrzymałość. I doczekał się ręki Jen, która zderzyła się z jego policzkiem.
W przerażeniu widziałam, jak Harry zmienia się w potwora. Ciemne tęczówki nie przypominały zielni, a złośliwy uśmiech zmienił się w zaciśniętą szczękę. Cholera. Nigdy nie pomyślałabym, że mógłby uderzyć dziewczynę, ale teraz naprawdę go nie znałam. Nim zdążyłam stanąć między nimi i zapobiec katastrofie, potok wyzwisk wypłynął z ust Jen. Harry na to roześmiał się i nagle jego rozbawienie wróciło. Zaczęli się wyzywać.
Upewniona, że do niczego więcej nie dojdzie, złapałam Addiego za ramie i zaprowadziłam do kuchni. Oparłam się o blat kuchenny i przetarłam rękami twarz. Wzięłam głęboki i spojrzałam na przyjaciela rodziny.
- Proszę, powiedz, że to niemożliwe.
- Przykro mi, ale to Harry Styles – odpowiedział.
Otworzyłam szerzej oczy. Zaśmiałam się bez humoru i pokręciłam głową.
- To jest twoja odpowiedź? Pozwolicie mu mnie zabić, bo to Harry Styles? – spojrzałam w górę, aby powstrzymać łzy.
- Nie jestem w stanie nic zrobić.
Kolejny raz się zaśmiałam. Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Chciałam wyjść, ale ostatecznie zatrzymałam się w przejściu i odwróciłam.
- Tak samo, jak nie byłeś w stanie nic zrobić, gdy wiedziałeś, że on ich zabija?
Posłałam mu spojrzenie pełne bólu i szybko wyszłam z pomieszczenia. Tak naprawdę nie obwiniałam Addiego o ich śmierć. Zależało mu na naszej rodzinie. Jedynie nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie zareagował. Dlaczego tak po prostu chcieli mu pozwolić mnie zabić? Wiedziałam, że się boją. Ale cała policja powinna dać radę postawić się jednemu gangsterowi. I nie wiedziałam, czy mogłam ich winić, że chronili własne tyłki. To ja zakochałam się w złym człowieku. I to ja sprowadziłam go do naszej rodziny.
Wyszłam z domu. Szłam chodnikiem i zdartymi trampkami kopałam kamyki. Pozwoliłam moim oczom się wypłakać. Nie zwracałam uwagi na nikogo, kto mnie mijał. Mogli mnie uważać za żałosną dziewczynę. Byłam nią. Zaślepiona nie wiedziałam, co się działo. Każdego dnia darzyłam mordercę coraz silniejszym uczuciem. Zaufałam mu i stałam się głucha na ostrzeżenia innych. Nie słuchałam ich. Nienawidziłam ich za to, że chcieli zniszczyć moje szczęście. A teraz gdy wszystko odeszło i ujrzałam, że wszyscy mieli rację, już nie mogłam prosić ich o pomoc. Nie wiedziałam, co miałam robić i czy było warto walczyć o i tak zmarnowane życie? Nawet nie wiedziałam, czy miałam możliwość wyboru. Czy mój los nie był już przesądzony?
- Wsiadaj – usłyszałam warknięcie.
Starłam palcami mokre ślady na twarzy i uparcie dalej szłam przed siebie.
- Nie każ mi wychodzić i wepchnąć cię siłą do środka.
- Nikt ci nie każe! – krzyknęłam nagle – Możesz zostawić mnie samą – dodałam ciszę.
Do moich uszu dobiegł pisk opon. Próbowałam zignorować wszystko, co z nim związane, ale niespodziewanie straciłam powierzchnie pod stopami. Silna ręka oplotła mnie w pasie i uniosła w górę. Kopałam i krzyczałam, choć wiedziałam, że to nie miało najmniejszego sensu. Jak powiedział, tak zrobił. Wepchnął mnie do środka. Ledwo zatrzasnął drzwi, a spróbowałam je ponownie otworzyć. Zaskoczona tym, że nie zostały zablokowane, postawiłam stopę na drodze. Dalsze uniemożliwiła mi sylwetka Harry’ego, który szybko zagrodził mi drogę. Popatrzył na mnie z uniesioną brwią, a jego mina mówiła czy naprawdę byłam taka głupia myśląc, że sobie wysiądę i ucieknę. Tak, byłam głupia.
- Nelly wsiadaj do tego cholernego samochodu – był spokojny.
Przegrana wróciłam do środka i za całych sił, z premedytacją patrząc mu w oczy, trzasnęłam drzwiami. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy obchodził samochód i mamrotał pod nosem, aby się uspokoić. Chyba go zdenerwowałam.
- To, co podekscytowana wspólnym mieszkaniem?
Jak tylko usiadł na swoim miejscu, wrócił jego uśmieszek.
- Nie zamieszkam u ciebie.                                                               
Zaśmiał się.
- Kochanie, zamieszkasz. Dobrowolnie czy nie. Jesteś moja. Nawet prawnie mam nad tobą całkowitą kontrolę, więc radzę ci być grzeczną dziewczynką – położył rękę na moim kolonie. Odepchnęłam ją, a w zamian usłyszałam cichy śmiech – Kiedyś uwielbiałaś mój dotyk.
- Czego chcesz?
Zignorowałam jego ostatnie słowa. Kiedyś to było dobre określenie.
- Nic kochanie. Mam już wszystko, co chciałem mieć.
Przekręciłam głowę i spojrzałam przez szybę, aby nie musieć patrzeć na jego zadowolony uśmieszek. Miałam dość takiego życia. Chciałam żyć. Nie być martwa w środku. Nawet jeśli te chwilę miałby być krótkie i za chwilę miałam umrzeć, chciałam ten ostatni raz poczuć, jak to jest kochać, gdy druga osoba to odwzajemniła. Na chwilę zapomnieć o tym, co mnie zabijało. Zamknąć oczy i po prostu uśmiechnąć. Zapamiętać życie tylko jako szczęśliwe. Nie ten koszmar i jak upadłam przez miłość.
On sprawiał, że chciałam umrzeć. Zapoczątkował moje cierpienie i zrobił koszmar z mojego życia. Wywoływał łzy i zabijał mnie od środka. Zniszczył moje serce i życie. Ale nadal pamiętałam i nie mogłam zapomnieć, że to on sprawił, że moje serce zabiło dla niego. Był wszystkim, co miałam. Był moją przeszłością. Moją teraźniejszością i miał być przyszłością. Chciałam tylko takiego go pamiętać.
Zmrużyłam zaskoczona czoło na widok swojego domu. Na podjeździe stało kilka zaparkowanych samochodów, a przed drzwiami zebrała się cała rodzina. Przerażona wizją tego spotkania, zapragnęłam pozostać w tym samochodzie. Jednak musiałam wyjść i nie zapomniałam o trzaśnięciu drzwiami. Harry posłał mi groźne spojrzenie, na co posłałam mu niewinny uśmieszek.
W następnej sekundzie wszyscy rzucili się na mnie. Z ramion do ramion byłam zabierana, a moje uszy pękały od słów przykro mi , a moje bluzka była mokra od ich wszystkich łez. Posłałam mi wszystkim smutny uśmiech i zaprosiłam do środka. Nie mogłam postąpić inaczej.
Odetchnęłam powietrzem, którego mi brakowało przez wszystkie przytulanki i stanęłam z boku. Zadowolona, gdy moja cudowna rodzinka zaatakowała Harry’ego masą pytań. Moi wujkowie, których interesowało tylko jedno, rzucali w jego w stronę takimi pytaniami, od których ja dostawałam buraka. Było przesłuchanie lepsze niż na policji. Tylko szkoda, że jego odpowiedzi o zaplanowanej przyszłości były kłamstwem. Lecz mu uwierzyli i zachwycili się jego osobą. Tak jak mnie na początku. Udało mu się ich nabrać.
Korzystając z okazji, w której Harry nie miał mnie na oku, usunęłam się z salonu i pobiegłam szybko na górę. Mimo jego zakazów, o rozmowie z Addim, musiałam się dowiedzieć. Oboje z Harrym wiedzieliśmy, że miał mi coś ważnego do powiedzenia i najwidoczniej, on nie chciał, abym się tego dowiedziała.
Wybrałam numer i nacisnęłam na słuchawkę.
Jeden sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Chrząkniecie. Przestałam oddychać. Zmarłam, gdy podłoga zaskrzypiała. Liczyłam jego kroki. Jeden, dwa, trzy, cztery. Czułam jego usta przy uchu, gdy szepnął.

- Abonament niedostępny. Właściciel jest martwy. 


Dobry kociaki. Troszkę długo rozdziału nie było, ale jak to w życiu - nie zawsze wszystko uda się na czas. Od dziś przewiduję więcej czasu dla siebie i poświęcę go na pisanie.
Nie pisze nic więcej, ponieważ jedna ważna czytelniczka w naszej rozmowie napisała mi, że mam dzisiaj zrytą banie i piszę same głupoty :c Smuteczek ;c

Do następnego! Love you xx

Komentarze

  1. pierwszaaa <3 czytam goo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuck Yeeeaaah! Dlaczego on jej to robi!? Kocham to opowiadanie <3 Czekam na nexta <3

      Usuń
  2. Oj, oj. Skarbie, musisz mi wierzyć, kiedy mówię, że masz zrytą BANIE. to jest PRAWDA! :D
    no więc tak, jak już Ci pisałam, bo muszę się pochwalić, że mam takowy przywilej czytania przed wszystkimi <3 jest zajebisty :D czytałam go i nie zwracałam uwagi na nic :D
    czekam, aż wyjaśni się, dlaczego Harry zabił jej rodziców.
    uwielbiam złego Harrego <3 awwww! jak przyjedziesz do mnie do Londynu, to idziemy na podryw Hazzy :D:D:D:D
    myślałam, że Harry jebnie jej przyjaciółce, ale się przeliczyłam :( no ale trudno, może następnym razem

    buziaki w pysiaki :*
    A:*

    OdpowiedzUsuń
  3. nigdy nie wiem co napisać...

    Kocham wszystkie twoje blogi <3 <3 <3 i podoba mi się taki właśnie Harry ;pp

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko to jest genialne. Kocham i czekam proszę dodaj szybko

    OdpowiedzUsuń
  5. masz talent do pisania *.* twoje opowiadanie uzależnia *.* a co do rozdziału : genialny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialy i fenomenalny blog i opowiadanie .Niemoge doczekać się następnego rozdziału akcja trzyma w napięciu .,;**

    OdpowiedzUsuń
  7. czytam , czytam i czekam na następna notke :) <3 -Martyna

    OdpowiedzUsuń
  8. czytam./- nic więcej bo do szkoły nie wstane.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. <3
    strong-fanfiction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne <3 *o* czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze świetny < 3.! Koocham każdego twojego bloga. :) Świetna jesteś : *
    Zapraszam do mnie: http://everythinghaschanged-1d-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O Mój Boże! Ta końcówka totalnie mnie zabiła! Lofffkii, serio. On naprawdę go zabił? Nie mogę w to uwierzyć. To znaczy wiem, że Harry jest dość impulsywny i niebezpieczny, ale cholera. Zabił go. Po prostu go zabił. OMG
    Strasznie współczuję Nelly. Ich miłość jest toksyczna i ją zabija. Jestem ciekawa czy Harry ją kocha. Te pytanie wciąż mnie męczy. Mam cichą nadzieję, że niedługo odpowiesz mi na to pytanie ;)
    W każdym razie, jestem również ciekawa jak będzie wyglądało ich te mieszkanie razem. Mam nadzieję, że się nie pozbijają. Czuję, że przyszykowałaś dla nas coś naprawdę dobrego i normalnie spadną nam gacie.
    Rozdział jest cudowny i naprawdę go uwielbiam <3
    Pozdrawiam i życzę weny <33

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem w szoku! Nie wierzę! Każdy kto stanie mu na drodze tak skończy? To ja już się boję co będzie dalej... No nie ważne czekam na kolejny tak świetny rozdział :)
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty