Rozdział 18
I wszystko przestało istnieć. Krzyki Jen zagłuszyła cisza.
Łzy przestały spływać po mojej twarzy i moje ciało się poddało. Bezwładnie
stałam opleciona jego dłońmi, które tylko przytrzymywały mnie. Zniszczona do
końca, patrzyłam w jeden punkt pustym wzrokiem.
- Nelly? – potrząsnął mnie za ramiona. Przeniosłam na
niego wzrok i myślałam, że przestałam czuć, pustka pochłonęła mnie, ale
wystarczyło jedno spojrzenie na niego i moje serce znów zaczęło bić w
niewątpliwie największym gniewie – On…
Nie pozwoliłam mu dokończyć. Odepchnęłam go od siebie,
zaskoczony zatoczył się do tyłu. Wyminęłam i biegiem wyleciałam z pokoju. On…
chciałam zabić skurwysyna. Wbiegłam do salonu, gdzie wszyscy jakby nic, nadal
siedzieli przed telewizorem. Zacisnęłam szczękę na widok jego ohydnej mordy i
bez zastanowienia rzuciłam się na niego z pięściami. Nie spodziewał się tego i
dlatego miałam przewagę, a moja pięść uderzyła prosto w jego nos.
- Zabije cię skurwysynie!
Zamachnęłam się kolejny raz, ale tym moja ręką została
powstrzymana tuż przed jego twarzą. Działo się to szybko. Kolejne ręce na mojej
talii podniosły
mnie do góry i
jakiś głos krzyczał mi do ucha, abym się uspokoiła. Spokój był ostatnim przeklętym uczuciem, które czułam. Tracąc grunt pod nogami, zaczęłam bardziej się wyrwać.
- Zostaw mnie!
Zaczęłam uderzać pięściami w Harry’ego. Niewzruszony moim
napadem wyprowadził nas z pokoju. Każde uderzenie było coraz słabsze, a ja
zaczynałam być wyczerpana. To nie mogła być prawda. To nie była pieprzona
prawda!
Wepchnął mnie do ciemnego pokoju. Odwróciłam się szybko,
lecz zdążył zamknąć mi drzwi przed samym nosem. Szarpałam za klamkę, ale nic to
nie dawało. Z resztek sił walnęłam dłońmi o powłokę. Poddana oparłam o nie
czoło i pozwoliłam sobie na rozpacz. Oczy piekły mnie od słonych łez.
Frustracji i niewiarygodnie bolesnego bólu, który będzie ostatnim ciosem dla
mojego już i tak złamanego serca. Nie mogli jej zabić.
Odwróciłam się i osunęłam na podłogę. Schowałam twarz w
kolanach, a moje palce zaczęły ciągnąć za końcówki włosów. Płonęłam, jakbym
była w samym środku ognia. Umierałam, ale moje serce nie przestawało bić. Tego
pragnęłam. Aby przestało bić.
- Nelly?
Zesztywniałam, gdy dobiegł mnie cichy szept. Podniosłam
głowę i spróbowałam coś zobaczyć w tej ciemności.
- Jen? – spytałam pełna nadziei.
- Nelly.
Kolejny szept dochodzący zza łóżka. Na kolanach zaczęłam
przemierzać cały pokój, aż w końcu zobaczyłam ją skuloną pod ścianą.
- Jen.
Ulga ukoiła moje serce. Przygarnęłam jej przestraszone
ciało w swoje i zamknęłam w mocnym uścisku. Żyła. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Przymknęłam powieki i chciałam się śmiać. Śmiać ze szczęścia. Była tu. Nie
odeszła.
- Hej, spokojnie. Jestem tu. Jesteś bezpieczna.
Delikatnie odsunęłam ją od siebie i próbowałam zobaczyć,
jakie krzywy jej wyrządził. Jakby to wyczuwała i delikatnie przejechała po
czerwonym poliku, na którym było rozcięcie. Skrzywiłam się i przysięgałam
sobie, że zrobię mu coś więcej, niż złamanie nos, jak z stąd wyjdę.
- Zrobił ci coś jeszcze? – pokręciła głową, na co odetchnęłam
z ulgą – Myślałam, że cię zabił.
Znów ją mocno przytuliłam.
- Nie pozwoliłabym na to kutasowi – zaśmiała się cicho.
I już wiedziałam,
że poradzimy sobie.
- Przynajmniej ten kutas nie pooddycha nosem przez
następne dni.
Zaśmiałam się. Zdezorientowana odsunęła się i spojrzała
na mnie.
- Przyjebałaś mu?
Nie rozumiałam, dlaczego była tym tak zaskoczona. Byłam
gotowa go zabić.
- Gdybyś widziała jego minę – uśmiechnęłam się i zaraz
spoważniałam – Bałam się, że już nigdy cię nie zobaczę.
- Myślałaś, że tak szybko się mnie pozbędziesz? –
złośliwe wbiła palec w mój brzuch – Nigdy cię nie zostawię.
Uśmiechnęłam się i położyłam na podłodze. Jen zrobiła to
samo i obie zaczęłyśmy wgapiać się w sufit. Nie wiedziałam, czy ona wiedziała,
że byłam gotowa oddać wszystko, by nie znaleźć się w tej sytuacji. Chciałam ją
uratować.
- Nelly?
- Hm?
- Nie chcę tam schodzić – szepnęła, a jej głos złamał się.
Przekręciłam głowę i spojrzałam na nią. Nadal patrzyła na
sufit, a z jej zranionego policzka spływała krew.
- Nie musisz.
Będziemy tu ciągle siedzieć – zapewniłam – Teraz przydałoby się zrobić ci jakiś
opatrunek. Cholerne drzwi są zamknięte - Przeklęłam pod nosem – Masz przy sobie
telefon?
Przytaknęła i wyjęła z kieszeni spodni. Podała mi go.
Wybrałam dobrze znany mi numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Możesz otworzyć te cholerne drzwi? – nie siliłam się na
uprzejmy ton.
Przez chwile było słychać cisze.
- Uspokoiłaś się?
Wywróciłam oczami.
- Tak – odpowiedziałam szybko. Zapewne teraz mrużył swoje
oczy i próbował dowiedzieć się po moim głosie czy kłamałam – i weź opatrunki.
Rozłączyłam się i na chwilę zamarłam uświadamiać sobie,
że mogłam go tym wkurzyć. Gapiłam się na telefon, aż usłyszałam głośne
trzaskanie szafek i jego przeklinanie. A potem coraz głośnie kroki i w końcu
przekręcanie klucz w drzwiach. Wszedł do środka i zapalił światło. Podniosłam
się z podłogi i pomogłam Jen usiąść na łóżku. Wyciągnęłam rękę w jego stronę po
apteczkę, ale mnie zignorował i podszedł do Jen.
Kucnął przed nią i zaczął grzebać w plastikowym
pudełeczku. Przyjaciółka nieufanie śledziła jego każdy ruch z błyskiem strachu
w oczach. Stałam obok z tą samą nieufnością. Wyjął wacik i wodę utlenioną.
Zaczął przemywać ranę. Jen zacisnęła mocno oczy na ból. A potem nakleił opatrunek.
Byłam na niego wściekła za tą nauczkę. Lecz dobrze ją
zrozumiałam i starałam się utrzymać swoje emocje w środku. Walczyłam ze sobą,
aby nie dokończyć tego, co zaczęłam z Malikiem. I to była ciężka walka.
- Idziemy – zwrócił się do mnie i wyciągnął rękę.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na niego.
- Nie zostawię jej.
Musiał widzieć błaganie w moich oczach, aby mnie do tego
nie zmuszał.
- Nic jej nie będzie – wywrócił oczami – Zostawię jej
klucz, żeby zamknęła się od środka. Nikt nie wejdzie, dopóki go nie wpuści.
Spojrzałam niepewnie na Jen, która tylko ledwo widocznie
skinęła głową. Widziałam, że nie chciała zostawać sama, ale obie też
wiedziałyśmy, czym groziło sprzeciwianie się mu w tym momencie.
- Dobra.
Harry tak jak powiedział, podał Jen klucz i wyszedł,
ciągnąć mnie za rękę, z pokoju. Zatrzymałam się na korytarzu i czekałam, dopóki
nie usłyszałam przekręcanego klucza. Niby wydawała się bezpieczna, ale nie
mogłam przestać się o nią bać.
W holu, gdy zakładałam buty wyczułam wściekle spojrzenie
na sobie, płynące z salonu. Odwróciłam się w tamtą stronę i natknęłam się na
oczy Malika. Nie umknął mi jego zabandażowany nos. Nie umiejąc się powstrzymać, posłałam mu
złośliwy uśmiech. Nagle coś mnie uderzyło w twarz. Spojrzałam w dół na kurtkę, która
spadła na moje stopy. Podniosłam wzrok i spotkałam się z Harry’ego, który niemo
mnie ostrzegał. Podniosłam materiał i założyłam na siebie.
- Obiecaj – zatrzymałam go, jak tylko zamknęły się za
nami drzwi. Zmusiłam go, aby spojrzał na mnie – Obiecaj, że jest tam
bezpieczna.
- Nagle zaczęłaś wierzyć w moje słowa? – rozbawiony
uniósł brew.
- Obiecaj.
Musiał mi to powiedzieć. Musiałam to usłyszeć.
- Obiecuje.
Westchnął i pociągnął mnie do wyjścia. Zeszliśmy do
parkingu i kazał mi wsiąść do samochodu. Nowego, którego jeszcze u niego nie
widziałam. Usiadłam na fotelu i rozejrzałam się po jak zwykle zadbanym wnętrzu.
Harry wsunął się na miejsce kierowcy i zarzucił kaptur na głowę. A potem ruszył
z piskiem.
Poczułam coś dziwnego i nagle nie mogłam usiedzieć na
miejscu. Wierciłam się, aż skupiłam całą uwagę na Harrym. I niezamierzonym,
denerwowaniu go.
- Jesteś idiotą. Wyjechałeś na miasto. Ktoś może cię
zobaczyć, bo czasem nie jesteś poszukiwany?
Stąpałam po cienkim lodzie. Nie odpowiedział, tylko posłał
mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Mówię serio, Harry. Nie mam ochoty uciekać przed
policją.
I patrzeć jak przez pościg za nim, ginęły następne osoby.
Które na niego nasłałam, prawdę mówiąc.
- Radzę ci się zamknąć, kochanie. Weszłaś na zły temat –
warknął.
- Dobra – poddałam się i spojrzałam za szybę. – Gdzie
jedziemy?
Czemu do cholery, nie mogłam się zamknąć?! Warknął
zirytowany.
- Naćpałyście się czegoś w tym pokoju?
Spojrzał na mnie podejrzanie.
- Nie – zaprzeczyłam szybko – Możesz mi odpowiedzieć normalnie
na pytanie?
- A możesz przestać je zadawać?
- Nie – nie wiedziałam z skąd wzięła się u mnie ta bojowa
postawa.
- To nie mogę normalnie odpowiedź – skupił się na drodze.
Zaczynał mnie drażnić, a nie spytałam jeszcze o
najważniejsze.
- Jak nas znaleźliście? – spytałam, na co znów westchnął
zirytowany. – Jeśli mi odpowiesz, to przestane zadawać kolejne pytania.
- Namierzyłem twój telefon – odparł, jakby to było
banalne. W sumie było – Jeśli przed kimś uciekasz, pozbywasz się go.
Przynajmniej wyłączasz.
Zacisnęłam mocno usta. Głupota okazała moją porażką.
Przeklęty telefon, o którym nawet nie pomyślałam, że może być wykorzystany
przeciwko mnie.
Odwróciłam się do szyby i powstrzymałam swoje usta od
mówienia. Chciałam go naprawdę zapytać, co miało być dalej. Ale wiedziałam, że
to nie był dobry moment. Więc gapiłam się na wszystko, co mijaliśmy. I
zazdrościłam ludziom, którzy spokojnie szli chodnikami. Nie bali się, że na ich
drodze stanie Harry Styles.
Kilkanaście minut później zaparkowaliśmy na jakimś ciemnym
parkingu.
- Zostań tu.
Warknął i zostawił mnie samą. Nawet nie próbowałam
sprawdzać, czy zamknął te cholerne drzwi. Nawet jeśli nie, co było mało
prawdopodobne, nie mogłam uciec. Jen została w mieszkaniu z resztą. Nie
potrafiłabym jej tam zostawić.
Nudziłam się przez kolejne minuty, aż usłyszałam
piknięcie sygnalizujące odblokowanie drzwi. Przekręciłam głowę i zobaczyłam
obcego faceta, siadającego na miejscu Harry’ego. Co do cholery?
- Kim jesteś?
Panicznie rozejrzałam się po parkingu w poszukiwaniu
Harry’ego.
- Dan – uśmiechnął się życzliwie – A ty zapewne Nelly.
Słynna Nelly.
Byłam coraz bardziej zdezorientowana.
- Ta Nelly – powtórzyłam cicho – Możesz mi powiedzieć, co
do cholery tu robisz, Dan? – zaznaczyłam jego imię – I gdzie jest Harry?
- Spokojnie – uśmiechnął się znów – Harry załatwia
sprawy. Jak nam powiedział, że czekasz na niego i dlatego mamy pośpieszyć swoje
dupy, nie mogłem uwierzyć. Musiałem tu przyjść, bo nie wierzyłem, że nadal
żyjesz.
- Miło – odparłam z sarkazmem.
- Chodziło mi o to, że musiałem cię zobaczyć. Dziewczynę,
która wpakowała go w takie gówno, a nadal żyje. Musi naprawdę cię kochać.
Poczułam coś dziwnego w środku na jego ostatnie słowa.
Postanowiłam to zignorować.
- Jakie Harry załatwia sprawy? – uśmiechnęłam się do
niego słodko.
Zaśmiał się, jakby się tego spodziewał.
- Nie mogę nic powiedzieć. Ostrzegł mnie, że będziesz
chciała się dowiedzieć. Mówił, że jesteś sprytniejsza, niż wyglądasz – co za dupek - I że
mnie zabiję, jeśli pisnę słówkiem.
Przepraszam.
- Jasne – pozbyłam się uśmiechu.
Po kilku następnych minutach rozmowy z Dan’em, wrócił
Harry. Pożegnał się z nim i zadowolony zajął miejsce. Na moją ponurą minę,
uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wiedział, czego próbowałam i moja porażka, go
bawiła.
Zrobiłam to, co powinnam na początku i przestałam się do
niego odzywać. W ciszy wracaliśmy do mieszkania. W końcu dotarliśmy na nasz
parking. Wysiadłam z samochodu i nie mogąc się pohamować, trzasnęłam drzwiami.
Posłał mi złowrogie spojrzenie, ale nic więcej nie powiedział. Tylko złapał
mnie za rękę i zaczął prowadzić do mieszkania.
Już chciałam otwierać drzwi, gdy niespodziewanie szarpnął
mną i przycisnął do połówki za mną. Przez chwilę, przenikliwe przyglądał mi
się, a potem uśmiechnął. I wiedziałam, co oznaczał.
- Nie gniewaj się, że Dan nie zdradził ci planu – odparł
zbyt przesłodzonym głosem – Jutro dowiesz się, co zaplanowałem i zapewniam cię,
że zapamiętasz to do końca życia. To kara za zdradę, kochanie – szepnął mi do
ucha.
Naparł na klamkę i uchylił drzwi. Przez co poleciałam do
tyłu. Ledwo złapałam równowagę, która uchroniła mnie przed upadkiem. Z
zadowolonym uśmieszkiem zamknął za nami drzwi. Czym prędzej pobiegłam do Jen.
Dobry, kociaki.
Padam dziś na twarz. Jutro poniedziałek i to mnie dobija. Dlatego, idę schować się pod pościelą i nie planuje z niej wychodzić.
Love you xx
Love you xx
świetny <333
OdpowiedzUsuńŚwietny, boski idealny zajebisty. Czekam na następny ; )
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE PISZ DŁUŻSZE BO SIĘ ZABIJE
OdpowiedzUsuńTO MI NIE WYSTARCZA XD
CUDEŃKO!
Boskie :) Czekam na kolejny i jestem ciekawa co on wymyślił
OdpowiedzUsuńAgan :*
Jak ja nienawidzę tego chuja. Co znów jej zrobi, kurwa!? Ten skurwysyn zaczyna mnie tak wnerwiać, że zaczynam myśleć o tym, aby te opowiadanie skończyło się na tym, że ją zostawi w spokoju. Po prostu go nienawidzę. Nie zasługuje na nic. Na jej miłość, zaufanie, nawet na życie. Ale mimo wszystko... to naprawdę przemyślane opowiadanie. Wszystkie twojego autorstwa są takie, i bez zastanowienia moge stwierdzić, że jesteś jedną z moich ulubionych autorek :D Weny ;3
OdpowiedzUsuńhahah tak jest naprawdę chujem, oj wiem że i tak go kochasz :)
UsuńJeeej dziękuję, naprawdę miło mi to czytać ;****
Ooo! Nie spodziewałam sie, że odpowiesz ;33
UsuńWg.. MATKO! Przeczytałam jeszcze raz swój kom, i powiem ci, że ja sobie dotąd nawet nie zdawałam sprawy, jak wulgarnie sie wypowiedzialam hyhy ;*
No i tak.. Kocham go..
Na żywo bardzo, a tu... No może troszeczkę... xd
Nie masz za co dziękować, jesteś zajebista ;*
wiem hahah :)
UsuńMogę tylko powiedzieć, że troszkę sprawię że go pokochacie bardziej ;d więc wiesz :d
:O :O :O Spojlery, spojlery wszędzie xdd lol xx
UsuńDobra, spać idem ;** To do następnego.. OO MATKO! Teraz to nie mogę sie doczekać!!!
Boziu,cudowny!
OdpowiedzUsuńWiesz,mialam juz.nadzieje,ze Harry sie zmienil i zapomnial o swoim planie,ale nie on musial kurwa dac dupy*(*w innym slowa znaczeniu). No nic :c czekam na kolejny :* weny <3
Boje się tego planu!! Naprawdę mam takie podejrzenia, ale zostawie dla siebie w końcu dowiemy się w następną niedziele?
OdpowiedzUsuńAle nie wiem jak wytrzymam cały czas myślę co ten kutas wymyślił...
Weny kochanie!♥♥
Kocham twoje FF są po prostu genialne! ♥♥♥
Do zobaczenia do następnego. Xxx
Oj nienawidze takiego Harrego naprawde musiałaś zepsuć taki fajny moment.
OdpowiedzUsuńCo ja pisze jesteś świetna
W sumie to nie komentowałam wcześniej rozdziałów, ale po protu tyle się dzieje, że muszę :) Harry nie jest tutaj dupkiem, ale bardziej bym powiedziała, że jakimś brutalem xd Naprawdę świetnie jest czytać ten blok, ponieważ można się przy nim tak jakby zrelaksować. Bardziej w przenośni. Chodzi mi o to, że jest on inny od wszystkich i to taka miła odskocznia. Ciągły dreszczyk i myśli co tym razem może się wydarzyć. Zapewniasz nam zawsze wiele niesamowitych wrażeń i emocji. Nie wiem jak u innych, ale gdy ja czytam twoje rozdziały to szaleje we mnie tyle emocji, że to obłęd. Nie wiem co bierzesz xd ale bierz to dalej bo ci służy :D Jesteś genialna i tyle. Weź napisz książkę czy coś... Szykuję miejsce na półce :D
OdpowiedzUsuń~~ Zuzka
Cudowny rozdział. Nawet nie wiesz jak bardzo czekam na każdy rozdział :-)
OdpowiedzUsuńMEGA ROZDZIAŁ.
OdpowiedzUsuńCiekawe co on jej zrobi... Może zgwałci... Pobije.... Zabije kogoś na jej oczach :-*
Jednak nie rozumiem tego Hazzy :/
OdpowiedzUsuńZ jednej strony on naprawde musi ja cholernie kochać..
Ale z drugiej. przyjemnośc sprawia mu patzrenie jak ona cierpi :(
Nie ogarniam :/
No, ale cóż, to on tu ustala zasady :p
Czekam na next :*
Natala xx.
Super super super<3
OdpowiedzUsuńNEXTTT<3+ Zapraszamy na naszego bloga ;) http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuń