Rozdział 20
Siedziałam na zimnych kafelkach i patrzyłam na ponury
Londyn. Deszcz moczył wszystko dookoła, tak jak łzy moczyły moją twarz. Byłam
tym ponurym widokiem. Zrozpaczona, pozbawiona radości i barwnych kolorów. A łzy
nie miały końca.
Powinnam cieszyć się, że pozbyłam się z życia potwora,
który uczynił mój świat piekłem. Powinnam, ale nie cieszyłam. Wraz z tym
potworem odeszło wszystko. Nie zostało nic. Nie zostało nic we mnie. To było
chore myśleć w ten sposób, ponieważ ta miłość już dawno wydawała się stracona.
Tylko, że tak naprawdę dopiero teraz poczułam, że ją straciłam. Jak już nie
było go obok. Jak nie mogłam go dotknąć. Jak nie było go, by wszystko naprawić.
Straciłam miłość, która przetrwała piekło. Miłość, która była dla mnie
wszystkim, a teraz była niczym. Ja stałam się nikim.
- Nelly – usłyszałam cichy szept za sobą.
- Nic nie mów – nie spojrzałam na nią – Wiem, że jesteś
tu dla mnie. Jestem ci wdzięczna za to, ale proszę – przełknęłam głośno ślinę –
nie udawaj, że rozumiesz. Nie mów, że będzie dobrze bo te słowa nic nie znaczą.
Nie mów, że powinnam cieszyć się wolnością. Nie pytaj czy to robię, gdy wiesz,
że nigdy nie zrozumiesz odpowiedzi. Nie o czymś, czego nie zrozumiesz.
- Chce cię rozumieć – Jen usiadła obok – Powiedz mi.
Powiedz mi w to co wierzysz.
Popatrzyłam na nią przez chwilę, zanim zdecydowałam się
mówić.
- Wierzę w jego miłość. Za późno, ale uwierzyłam.
Zobaczyłam czym naprawdę była ta miłość. Przegrała kilka razy, ale ostatecznie
uratowała mnie. Uratowała ciebie, bo moje słowa dla niego coś znaczyły. I nie
rozumiałam tego, ponieważ byłam tak mocno skupiona na nienawidzeniu go. Tak
samo jak mnie, ta miłość go zabijała i potrzebował mnie, żebyśmy mogli zmienić
ją w coś dobrego. Bo na samym końcu rozumiemy, że nie mamy nic oprócz tej
miłości.
Uśmiechnęłam się smutno przez łzy.
- Wszystko czego teraz chce to znaleźć go i obiecać, że
będziemy walczyć razem. Tak naprawdę nie zabijał mnie. Łamał części mojego
serca, ale ostateczną śmiercią była odległość między nami. Nie każe ci
zrozumieć, dlaczego go kocham. Pokochałam go prawdziwą miłości, a ta nigdy nie
umiera. Nawet jeśli nie mogę, moi rodzice tego nie chcieli i cały świat jest
przeciw temu i nawet jeśli ja jestem, nie przestanę go kochać.
I po tych słowach coś zrozumiałam. Nie przestane go
kochać. Nie ważne jak daleko ode mnie będzie, nie przestanę. Wstałam na nogi i
spojrzałam na Jen
– Nie wymagam zrozumienia. Mam tylko jedno pytanie. Czy
mimo tego, że nie rozumiesz, jesteś ze mną?
- Wiesz, że tak – odpowiedziała szybko i też wstała.
- Wiem, że zabrał mi rodzinę. I mam do wyboru poddać się
i czekać, aż każde uczucie do niego, mnie zabije, albo mogę walczyć o to co mi
zostało.
- Co zamierzasz zrobić?
- Będę walczyć. Teraz moja kolej na walkę. Nie pozwolę mu
odejść. Jeśli mamy umrzeć przez siebie, to tylko razem.
Weszłam do mieszkania.
- Od czego zaczniemy? – Jen podążała za mną – Jakoś
musimy zacząć ich tropić.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią z lekkim szokiem.
- Chcesz to zrobić ze mną?
Przytaknęła bez wahania.
- Mogę nie rozumieć, dlaczego nadal istnieje, ale wierzę
w waszą miłość. Przetrwałaś dzięki niej.
A teraz znajdźmy tego popierdolonego kretyna – mrugnęła do mnie – Myszka
biegnie za kotkiem, bo kotek stracił jaja.
Zaśmiałam się głośno, odchylając głowę do tyłu. Już nie
pamiętam kiedy tak się śmiałam. Przeszłam do przedpokoju i rzuciłam w nią jej
kurtką.
- Gdzie idziemy, myszko? – zażartowała.
- Tam gdzie kotek ma swoich przydupasów. Zapamiętałam
naszą ostatnią wycieczkę.
Uśmiechnęłam się chytrze. Na ulicy zatrzymałyśmy taksówkę
i podałam taksówkarzowi adres ulicy, którą jako ostatnią zapamiętałam zanim
wylądowaliśmy w ciemnym parkingu. Półgodziny później byliśmy już na miejscu. I
wtedy zaczynały się trudności. Rozejrzałam się dookoła i spróbowałam znaleźć
jakiś znak, który by mnie poprowadził. Pamiętałam tylko stare pomazane metalowe
drzwi na parkingu i faceta o imieniu Dan. Teraz tylko musiałyśmy znaleźć
właściwy budynek.
- Naprawdę będziemy to robić? – narzekała Jen.
Nigdy nie była fanką małych wycieczek. Tym bardziej
pieszych.
- Tak – nie pocieszyłam jej – To ostatnie osoby, które
mogą nam powiedzieć, gdzie polecieli. Muszą to wiedzieć, bo jestem przekonana,
że to oni pomogli mu się wydostać z Londynu.
- Nawet jeśli wiedzą myślisz, że ci powiedzą?
Weszłyśmy w kolejne zagłębienie parkingu, niezbyt dobrze
wyglądającego bloku.
- Cóż, nie pozbędą się mnie dopóki nie odpowiedzą.
Rozejrzałam się, próbując dostrzec coś w tych
ciemnościach. Za chwilę doszliśmy do drzwi prowadzących do klatki. I okazało
się, że to nie te.
Straciłam rachubę przez ile godzin chodziliśmy od budynku
do budynku. Ile przeszłyśmy parkingów tylko, żeby zobaczyć, że żaden nie
miał drzwi, których szukałyśmy. Wykończona tyloma porażkami, zaczęłam wątpić w ten plan.
Usiadłyśmy na najbliższej ławce, aby odpocząć. Po drugiej stronie ulicy
był sklep. Jen skorzystała z okazji i poszła po butelkę wody. Schowałam twarz w
dłoniach i starałam się wymyślić nowy plan. Bardziej efektywniejszy. Nie mogłam
się poddać po tym jednym dniu. Wierzyłam w to co walczyłam. I to dawało mi
wystarczającą siły.
- Spierdalajcie – usłyszałam ostry głos przyjaciółki.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Jen, która przebiegła przez ulice. Była wkurwiona
i rozdrażniona. Spojrzałam w stronę sklepu na grupę chłopaków. Patrzyli i
śmiali się w naszą stronę.
- Pierdolone typowe dupki – warknęła, gdy stanęła obok
mnie – Lepiej z stąd chodźmy.
Wstałam i miałam posłuchać już przyjaciółki, gdy
zmarszczyłam czoło. Zobaczyłam mały cień nadziei w tych typkach. Pewnym krokiem
przeszłam przez ulicę z krzyczącą za mną Jen i podeszłam do nich.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy – jeden z nich
uśmiechnął się szeroko.
Wyglądał na wiek Harry’ego i jego zasranego gangu.
- Szukam niejakiego Dana.
- Księżniczka poszukuje księcia – zakpił drugi. Brunet.
Spojrzałam na niego krzywo i odważnie.
- Tobie radzę poszukać poczucia humoru.
Odgryzłam się z wrednym uśmiechem. Zrobił się na twarzy
czerwony, gdy reszta towarzystwa wykrzyczała złośliwe uuuu. Zerwał się z miejsca, by podejść do mnie bliżej. Trzeci z
nich stanął mu na drodze i zatrzymał.
- Daj spokój Natan – mówił do niego, ale to ze mnie nie
spuszczał wzroku – Przecież nie chcesz nic zrobić takiej pięknej dziewczynie.
Szkoda niszczyć taką buźkę.
Uśmiechnął się nieszczerze.
- Dowiem się gdzie jest Dan czy nie?
Traciłam cierpliwość i z pewnością rozmowa z takim ludźmi
nie była najmądrzejszym rozwiązaniem i powinnam szybko wycofać się. Nie
zrobiłam tego.
- Jaki Dan, złotko? – zapytał ten Nathan.
- Jestem pewna, że dobrze wiesz o kogo chodzi. Ale mogę
przypomnieć. Ten od brudnych interesów.
Nie byłam pewna kim był Dan, ale na pewno to co robił nie
było legalnie. Musiałam spróbować to powiedzieć. Na moje szczęście podziałało.
Patrzyłam jak uśmiechy znikają z ich zarozumiałych głupich twarzy.
- Skąd o tym wiesz?
- Wiem bardzo dużo – znów skłamałam – dlatego lepiej
będzie jak mi powiecie gdzie znajdę Dana.
Patrzyli na mnie przez chwilę z pod przymrużonych oczu.
Modliłam się, żeby nie dostrzegli mojego blefu i nie zamordowali za coś czego
nie powinnam wiedzieć. Z każdą sekundą ich milczenia byłam pewniejsza, że
wpakowałam się w kolejne gówno, gdy nagle Nathan krzyknął.
- Dan! Jakaś suka cię wzywa.
Mimowolnie wywróciłam oczami. Dyskretnie odetchnęłam z
ulgą. Słyszałam, że Jen za moimi plecami zrobiła to samo i zaczęła przeklinać mnie pod nosem. Zignorowałam ją i spojrzałam zza sylwetki tych typków
i wtedy dostrzegłam, że kolejna trójka, która stała dalej od nas, podąża w naszym kierunku.
Rozpoznałam w nich Dana. Uśmiechnęłam się dumna pod
nosem. Udało mi się.
- Nelly – Dan krzyknął zaskoczony moim widokiem.
Nim zdążyłam odpowiedź, brunet obok Dana głośno przeklął
i wlepił we mnie niezadowolone spojrzenie.
- Cholera – warknął – Wypierdalać z stąd – zwrócił się do
swoich kolegów. Został tylko on i Dan – Co ty do cholery tu robisz, Nelly?
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Czyli trafiłam na
dobrych ludzi.
- Musimy poważnie porozmawiać - zignorowałam jego jad w
głosie – Powiedz mi gdzie Harry poleciał. Wiem, że zrobił to dzięki tobie.
- Gdzie jest Harry? – warknął jeszcze ostrzej – Czy nie
powinnaś z nim być?
- Też tak uważam, ale nie jestem – syknęłam.
Dlaczego jego wszyscy znajomi to kretyni?!
- Uciekłaś mu? –
oskarżył mnie i przybliżył się do mnie – I mam ci do cholery pomóc go znaleźć,
byś znów mogła go wydać? Nie wystarczy ci, że cała Anglia go szuka dzięki
Tobie, to teraz będziesz im pomagać? Aż tak kurwa nienawidzisz swojego życia,
że pchasz się w ręce śmierć?
Krzyknął i agresywnie złapał mnie za łokieć. Zaczął
ciągnąć mnie do ciemnego zaułka. Zaalarmowana Jen ruszyła za nami, wraz z
Danem.
- Zostawił mnie.
Teraz staliśmy już w ciemnej alejce między dwoma blokami.
Mój gniewny towarzysz puścił mój łokieć i zaśmiał się, jakbym
powiedziała
najzabawniejszy żart
na świecie. Czyli nie tylko dla
mnie to było
trudne do uwierzenia.
- Mam ci uwierzyć, że Harry cię zostawił? Tutaj samą, a
sam sobie poleciał? – szybko spoważniał i spojrzał na mnie surowym wzrokiem –
Nie jesteś taka sprytna jak mówił, skoro próbujesz rozegrać to w ten sposób.
- Do jasnej cholery, zostawił mnie, okej?! – wybuchłam
krzykiem – Zawrócił w środku pieprzonego lotu i zostawił mnie na lotnisku.
Myślał, że tego chciałam. Co gówno prawda. Znaczy chciałam na początku, ale już
nie. Więc, jeśli jesteś jego przyjacielem musisz pomóc mi to naprawić.
Wykrzyczałam nerwowo w jego twarz. Stał zaskoczony i
zastanawiał się czy powinien mi wierzyć.
- Możesz jej nie wierzyć, ale zobacz – wtrąciła się Jen –
Nelly zrobiła dużo przeciwko Harry’emu – spojrzałam na nią w szoku. Nie
pomagała. Uciszyła mnie szybko wzrokiem – Jako jego przyjaciel możesz mieć
obawy do jej prośby, ale sam popatrz. Zrobił jej coś strasznego, a ona mimo to
przyjeżdża na tą pierdoloną ulicę i kłóci się z twoimi
pierdolonymi kolegami. Drżę się na ciebie w ciemnym zaułku. I ma w nosie
niebezpieczeństwo
w które wpakowała swój tyłek – tu mnie zmroziła wzrokiem – I myślisz, że
przyszłaby do ciebie jego przyjaciela, który zaraz mu się wygada. Przeszukała
każdy parking na tym zadupiu by dotrzeć do ciebie i prosić o pomoc w
odnalezieniu tego pieprzonego dupka, któremu zachciało się grać pieprzonego
macho i zostawił ją wbrew temu czego chciał. Tylko człowiek zakochany może być
tak popieprzony by zrobić to co ona właśnie zrobiła.
W duchu dziękowałam Jan za te słowa. Spojrzałam błagalnie
na bruneta, który nadal rozważał to, nie spuszczając przy tym ze mnie wzroku.
Czułam się tak desperacko, że byłam gotowa prosić go na kolanach.
- Pomóż mi uratować naszą miłość. Bez ciebie nigdy go nie
znajdę. Jeśli wierzysz, że on też mnie kocha, zaprowadź mnie do niego. Ponieważ
kocham go jak szaleniec i zrobię wszystko, że znów go zobaczyć. Proszę.
- On mnie za to zabiję – szepnął pod nosem – Jesteś tak
samo popierdolona jak on – uśmiechnął się, a ja wiedziałam już, że zamierzał mi
pomóc.
Podszedł do mnie i przytaknął. Odetchnęłam głęboko, a
potem szeroko się uśmiechnęłam. Łzy radości zabłyszczały w moich oczach, gdy
ruszyłam za brunetem do budynku.
Pogoń za miłość.
Kilka godzin później Kevin, tak się nazywał przyjaciel
Harry’ego, załatwił kolejny potajemny lot.
Szybko dotarliśmy do lotniska z samego rana i znów przechodziliśmy przez
ten sam korytarz. I znów na końcu stał ten sam facet. Przechodząc przez drzwi,
dla pewności przy boku z Jen, posłałam mu mordercze spojrzenie. Podniósł ręce w
geście obronnym, a usta mu drgały przez powstrzymanym uśmiechem. Prychnęłam pod
nosem i wyszliśmy na świeże powietrze. Gdy wszyscy zaparkowaliśmy swoje tyłki
do samolotu i zajęliśmy miejsca, byliśmy gotowi do wylotu.
Jen spała kilka miejsc dalej. A Kevin siedział obok.
- Wasza miłość jest popieprzona.
Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi, zastanawiając do
czego dążył. Choć musiałam się z nim zgodzić w stu procentach. Była i już
zawsze będzie.
- Ale nigdy nie spotkałem się z silniejszą – dokończył –
Harry jest moim najlepszym przyjacielem. Byłem przy nim, gdy dowiedział się o
twojej rodzinie. A potem patrzyłem jak go niszczyłaś. Nieświadomie to robiłaś –
wyjaśnił szybko pod moim wzrokiem – Dawałaś mu to co zabrali twoi rodzice.
Miłość i poczucie bycia kochanym. Naprawiałaś jego zimne serce, aż się pogubił
we własnej grze. Dlatego miałem ochotę cię zabić. Nie znałem cię osobiście, ale
wystarczyło mi patrzenie jak upadł, aby cię znienawidzić.
- Skoro mnie tak nienawidzisz, dlaczego mi pomagasz?
- Zmieniłem zdaniem. Co do prawdy dopiero teraz. To co
zrobiłaś, żeby go odnaleźć i samo to, że chciałaś to świadczy o twojej miłości.
Kochasz go, naprawdę.
- Kocham go – przytaknęłam.
- Widać. Nie poddajesz się walcząc o to, co wielu by
wzięło za przegraną.
- Nauczono mnie, że powinno się walczyć o wszystko co się
kochać. Nie ważne były konsekwencje ani opinia innych ludzi. – to wmawiali mi
rodzice – Ostatni czas mojego życia był koszmarem. Wiem, że dopóki jest w nim
Harry zawsze takie będzie. Jak jesteśmy razem wisi nad nami cień jego okrutnych
czynów i skazuje na życie w mroku. Nie chciałam tak żyć i próbowałam stworzyć
życie bez niego, każdą ucieczką. I dopiero jak mnie zostawił i dał mi szansę na
życie, które będzie jasne i kolorowe, zrozumiałam, że nie chce go. Chcę życie w
którym on jest przy mnie i nieważne jak bardzo mroczne, razem damy rady.
Wyznałam szczerze. Nie spojrzałam na Kevina by zobaczyć
jego reakcje. Nie obchodziło mnie czy rozumiał. Ja rozumiałam i tylko
potrzebowałam zrozumienia Harry’ego. Nikogo innego.
- Czasami ludzie są skazani na życie w mroku. Bo tym są w
środku.
I tym słowami Kevin pokazał, że rozumiał wszystko co
powiedziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam głowę o fotel. A potem
zamknęłam oczy. Może byliśmy ciemnością. Kochałam go, świadoma jego ciemnych
stron.
Pierwsze nasze spotkanie dało mi tylko strach i uczucie,
że wpakowałam się w kolejny kłopot. Bo wiedziałam kim był Harry Styles.
Słyszałam o jego wszystkich wyczynach, które rozchodziły się szeptem z ust,
każdego mieszkańca tego miasteczka. Widziałam jak wszyscy rozchodzili się, gdy
pojawiali się na froncie. Unikali ich wzroku i robili wszystko, aby nigdy nie
stanąć na ich drodze. Wszyscy mieli powód do swojego strachu. Wierzyłam, że te
historie nie były wymyślone, a oni przejęli władzę nawet nad policją. Ponieważ,
gdy tylko się pojawili i rozeszły się o nich wieści, mieli już w garści całe
miasteczko. Jednak ja nie byłam osobą, która uciekała na ich widok. Ignorowałam
ich, dopóki sami mnie nie znaleźli. A mój charakter tylko pogorszył sytuację.
Znudzona
stałam zza ladą w pracy. Nie byłam zmuszona pracować w wieku siedemnastu lat,
to był mój wybór. Po prostu chciałam mieć trochę drobnych dla siebie. A praca w
tej małej przytulnej kawiarence była nawet w porządku.
-
Nelly Marsov?- usłyszałam nad sobą ochrypły głos. Podniosłam głowę i spojrzałam
na chłopaka, trochę starszego ode mnie, z bujną czupryną loków. Jego zielone
tęczówki mierzyły mnie dość nieuprzejmym wzrokiem.
-
Zależy kto pyta – udałam głupią, że nie znałam chłopaka o którym wspominało
całe miasteczko i jego rzekomego przyjazdu wczoraj.
-
Słodka jesteś – zaśmiał się nieszczerze – Odpowiedz mi.
Przysunął
się bliżej. Oparł łokcie na blacie, który nas tylko dzieliło. Jego twarz
znajdywała się teraz bliżej mojej. Zaśmiałam mu się w twarz, na jego
ostrzegające spojrzenie.
-
Próbujesz mnie tym wzrokiem zastraszyć czy co? – zakpiłam – Nie muszę ci
odpowiadać, jeśli nie mam na to ochoty. A jeśli jesteś bystry to zauważyłeś, że
nie mam ochoty rozmawiać z tobą.
-
Słyszałem o tobie Nelly – podkreślił moje imię i zignorował każde moje słowo –
Masz tu opinie niezłej suki.
Uniósł
jeden kącik ust w półuśmiechu. Wzruszyłam ramionami na jego słowa.
-
Jeśli w dzisiejszym wieku tak nazywa się osoba, która ma swoje zdanie to tak,
jestem suką – uśmiechnęłam się chytrze – i jak zauważyłeś jestem w pracy i
marnujesz mój czas. Więc złóż zamówienie albo odejdź.
Sztuczny
uśmiech nie schodził z moich ust. Taka praca. Mówili, bądź miła. Miałam
zwyczaju pchać się tam gdzie nie powinnam.
-
Zawsze biorę to co najlepsze – był już rozbawiony.
Przewróciłam
oczami i sięgnęłam po notesik, aby zapisać jego życzenie.
-
Proszę iść do kucharza, który podzieli się z panem szczerą opinią co do wyboru
– powiedziałam formalnie, uderzając długopisem w notesik.
-
Nie potrzebuje jego opinii – westchnęłam i spojrzałam na niego z irytacją –
Wiem co jest najlepsze.
Zmusiłam
siebie do nieszczerego uśmiechu.
-
Czego sobie pan życzy?
-
Ciebie.
Przymknęłam
powieki, by nie zacząć przeklinać ze złości i irytacji tym palantem. Po
odliczeniu w myślach do pięciu, otworzyła je i natknęłam się
na zielone tęczówki rozbawione. Co mnie bardziej rozzłościło.
-
Czy widzi pan moje nazwisko w karcie dań? – uniosłam brew.
-
Tak – odpowiedział i nie kłopotał się z otwarciem menu.
-
Czas chyba zainwestować w okulary.
Zaśmiał
się.
-
Pomyśle nad wyborem podczas naszej kolacji – nie spuszczał ze mnie wzroku i
czekał na moją reakcję. Opamiętałam się, że byłam w pracy i zamiast wykopać go
z lokalu, uniosłam brew – A teraz kochanie, poproszę kawę.
Puścił
mi oczko i podszedł do stolika, gdzie siedziało już czwórka chłopaków.
Zirytowana odwróciłam, aby poinformować moją przyjaciółkę Jen o zamówieniu.
Najwyraźniej przyglądała się naszej rozmowie i gdy tylko nasze spojrzenia się
spotkały, uśmiechnęła się przebiegle. Odwzajemniłam ten uśmiech i ze
zrozumieniem kiwnęłam głową.
Za
chwilę odebrałam kawę od niej.
-
Przesolona? – zapytałam. Zaśmiała się i przytaknęła.
Zignorowałam
ostrzeżenie od drugiej kelnerki, która widząc nasz mały dowcip ostrzegła nas w
strachu, że to był bardzo zły pomysł. Zważając kto zamówił gorący napój.
Wywróciłam na nią oczami i pewnym krokiem udałam się w stronę jego stolika.
Śledził każdy mój ruch. Podeszłam do niego i pochyliłam się do jego ucha. -
Udław się, kochanie. Postawiłam kawę przed nim. Zaśmiał się cicho, a ja
wróciłam zza ladę. Jen już tam stała i obie próbowałyśmy powstrzymać śmiech.
Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego w momencie, w którym podniósł filiżankę
do ust. Zakryłam dłonią usta, gdy wziął pierwszy łyk i zesztywniał, a potem
szybko wypluł zawartość z powrotem do filiżanki. Aż w końcu uniósł wzrok i
spojrzał na mnie gniewnie.
Próbowałam
ukryć rozbawienie i posłałam mu zdziwione spojrzenie. Czyżby kawa nie
smakowała? Wstał od stolika i z kawą w ręce, zaczął ich do nas. Udałam kaszel,
aby ukryć swój śmiech. Nie mogłam wytrzymać. Musiałam być cała czerwona na
twarzy.
-
Przepraszam, czyżbym przesłodziła? – zapytała go Jen siląc się na zmartwiony
głos.
Gdyby
spojrzenie mogło zabić, obie byśmy były już martwe. Nagle uśmiechnął się
przebiegle i udał się w kierunku pokoju szefa. Spojrzałyśmy niepewnie na siebie
i już miałyśmy wymyślić gadkę na obronę, gdy wściekły szef poprosił do siebie
Jen. Co ten dupek chciał zrobić?
Moje
całe rozbawienie minęło. Niedługo potem usłyszałam znów ten przeklęty głos.
-
Dziękuje za kawę, kochanie – oderwałam
wzrok od liczenia pieniędzy i spojrzałam na jego uśmiechniętą zadowoloną z
siebie, twarz – Tylko następnym razem, wolałbym ja ją wypić. A nie twoja
przyjaciółka – mina mi rzedła i posłałam mu wściekłe spojrzenie, gdy
zrozumiałam co zrobił. Uśmiechnął się jeszcze szerzej – Przyjadę dziś po ciebie
o 19.
Zostawił
gotówkę za kawę i opuścił kawiarnie ze swoimi kolegami. Nie czekałam dłużej i
szybko pobiegłam do łazienki. Jen klęczała przed sedesem i próbowałam
wymiotować. Zmusił ją do wypicia jego przesolonej kawy.
Tak wyglądało nasze pierwsze
spotkanie. Znienawidziłam go razem z Jen. Lecz to nie wystarczyło by odpuścił.
Przyszedł tego dnia do mojego domu i wyniósł mnie siłą w dresach i luźnym
swetrze na kolacje do restauracji. Najpierw każdy kto mnie zobaczył posyłał mi
zniesmaczone spojrzenia, ale później widzieli z kim siedziałam i odwracali szybko
wzrok. I od tamtego wieczoru zaczęły się ucieczki, kłótnie, krzyki. I w końcu
nadeszło zakochanie.
Nienawidziłam siebie wtedy za to i wmawiałam, że nie
zależało mi na nim. Tylko, że zależało. Wydawało się chore, że mogłam pokochać
takiego człowieka. Że obdarzyłam go tak silną miłością, która przeszła przez
piekło i wróciła do nas. Ale o to właśnie w tym wszystkim chodziło. Nigdy nie
byłam taka jak chcieli wszyscy. Robiłam im wszystkim na przekór. I wyglądało na
to, że spotkałam podobną osobę do mnie. Tylko miał gorsze i większe demony.
Nie obchodziło mi co wszyscy myśleli. Mogłam być dla nich
skończoną idiotką. Oni nigdy nie poczują siły tej miłości. Nie była idealna,
ale była prawdziwa. I to nie diabeł zmieniał anioła. To anioł rozgrzał serce
diabła.
Poczułam szarpnięcie za ramie. Oprzytomniałam ze swoich
rozmyślań i spojrzałam na nachylającego się nade mną Kevina.
- Wysiadamy.
Przytaknęłam i wstałam. Wraz z Jen szłam za nim. Zeszliśmy po schodach, a słońce poraziło moje
oczy. Kevin zaprowadził nad do czarnego samochodu, który już czekał. Jechaliśmy
przez kolejne dobre trzy godziny. Wiedziałam to, bo liczyłam każdą cholerną
minutę siedzenia w przeklętym samochodzie. Narzekałam i marudziłam, aż w końcu
Kevin zatrzymał się na stacji i wrócił z kubkami kawy. Wepchnął mi jedną w ręce
i kazał się nią zatkać. Więc zajęłam się swoim napojem i od razu poczułam się
bardziej ożywiona. Przestałam być ospała to i przestałam narzekać.
Zatrzymaliśmy się na końcu polnej ścieżki w samym środku
cholernego lasu.
- Serio? – spojrzałam na niego i wskazałam na drzewa.
- Są poszukiwani – posłał mi znaczące spojrzenie – nie
mogą zamieszkać w centrum miasta.
I to mnie zamknęło. W końcu to wszystko było z mojego
powodu. W milczeniu ruszyłam za Kevinem, który prowadził nas przez krzaki.
- Nie ma innej drogi? – tym razem narzekała Jen. Z
grymasem odganiała robactwo ze swojej twarzy.
Chyba do końca poirytowany zatrzymał się i spojrzał na
nią.
- Jest, ale wtedy nas zauważą. Zrobimy to w inny sposób.
Poczekacie ukryte za drzewami, a ja pójdę po Harry’ego.
Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego nie możemy wejść normalnie z Tobą?
- Jest z nami Jen. A słyszałem, że jest jednym z powodów,
przez który teraz chłopaki muszą ukrywać się w środku pieprzonego lasu, a każde
wyjście grozi im złapaniem. Czy to wystarczający powód, aby chcieć ją zabić? –
spojrzał na mnie i mówił dalej, zanim zdążyłam mu odwarknąć – Jeśli Harry nie
będzie chciał cię z powrotem myślisz, że powstrzyma chłopaków przed tym?
Skrzywiłam się i przyznałam mu rację.
- Dlatego zostajecie tu na dupie i czekacie, aż nie wrócę
z Harry’m.
I poszedł mamrocząc pod nosem coś o nieznośnych
kobietach. Wywróciłam na niego oczy i schowałam się za drzewem wraz z Jen. Nie
było mowy, żeby coś jej się stało. Jeśli Harry naprawdę ze mnie zrezygnował i
każe wracać, chłopaki nigdy nie dowiedzą się, że tu byłyśmy. A jeśli
zostaniemy, nikt nie tknie ją nawet palcem.
Po kilkunastu minutach szeptania z Jen i odganiania się
od robactwa, w końcu usłyszałyśmy kroki. Cała się napięłam i ostrożnie wyjrzałam
zza drzewa. Wstrzymałam oddech na jego widok.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co do cholery się stało?
Warczał idąc za swoim uśmiechniętym przyjacielem.
- Ona się stała.
Kevin uśmiechnął się szerzej, a ja to wzięłam za znak i
wyszłam zza drzewa. Harry szybko odnalazł mnie wzrokiem i wyglądał jakby
zobaczył ducha.
- Nelly? – szepnął ledwie niesłyszalnie.
- Ty pieprzony sukinsynie – warknęłam i podeszłam do
niego tak blisko, że nasze twarze dzieliły tylko centymetry – nigdy nie waż się
mnie zostawiać!
Dobry, kociaki.
Postanowiłam, że nasza mała bohaterka zawalczy zamiast leżeć i płakać. Mam nadzieję, że Wam się to spodobało.
Love you xx
Jezu boski! boski! nie mogę oddychać prze tą końcówkę! Zgon na miejscu po prostu. Jak zawsze czekam na następną część! Pozdrawiam Oliwia
OdpowiedzUsuńCzytałam ten rozdział dwa razy, dwa razy ogarniasz.
OdpowiedzUsuńNumer z kawą wygrał życie to było takie słodkie awwww śmiałam się jak głupia! Podziwiać Jen ona pokazuje jak powinna każda nasza przyjaciółka nie ważne że mogą ją zabić i ta zrobi wszystko dla swojej przyjaciółki.
Co do miłości Harrego i Nelly naprawdę podziwiam ich. Zazdroszcze Nelly że ma kogoś kto ją tak kocha naprawdę...
Dodawaj następny szybko!
Kocham Cię! Codziennie wchodze i sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału ten fan fiction jest godny poświęcenia uwagi. Chyba się rozpisałam ;). AAA i jeszcze życzę Ci wenny.
Do następnego.
BlackAngle xx
loffczi <3
OdpowiedzUsuńPłacz Radość Duma Płacz Radość Duma (i tak przez cały rozdział) :D
Płacz- Bo to takie jhcuidfemukg*__* przyznała się, że go kocha i że jej zależy <3
No i on ją tak mocno kocha''__'' Aww*__*
Radość- bo chociażby to, że Jen zaakceptowała jej miłość :)
Duma- z Nelly :* Jestem z niej dumna, że nie potraktowała tego jako przegraną, ale chciała zacząć walczyć ;)
Juz sobie wyobrazam Hazze jak tak stoi, nagle Nelly wychodzi zza krzaków i w ogóle coś do niego mówi, a on tylko patrzy na nią uśmiecha się delikatnie, ona go całuje, a on po chwili troche jeszcze oszołomiony oddaje pocałunek <3
Czekam na next :D
Życze weny:)
Natala xx.
Świetny obrót sprawy! Strasznie mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńOooooo ekstra!!!!!!!! Kocham cie i to co piszesz jest boskie!<3
OdpowiedzUsuńWspaniały :3 Najlepsze to jej wspomnienie (:D) i to spotkanie na końcu, które dopiero sie zaczyna. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńOooooo,.OMG ! xD
OdpowiedzUsuńObrót sprawy świetny <3
Kochamm Ciee <3
Rozdział jest zajebisty <3
Czekam na SZYBKI next ;* Bo umree ;c
O! Teraz to Harry ma zaskok :D
OdpowiedzUsuńNelly jest boska, żeby takie coś zrobić :o
To jest miłość. Rozdział jest cudny, najlepiej żeby wgl się nie kończył! :)
Czekam na nn. Buziaki :)
Jezu czekałam na to. Błagam dodaj kolejny jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest świetne i nie jest takie typowe.
Uwielbiam twój styl pisania :)
awwhh jakie słodkie zakończenie! haha xx
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego rozdziału, jak zareaguje Harry x
Niewiem co napisać donra niech bedzie tak ojeju jak słodko wyobrażam sobie mine Hazzy omg:-)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita
I love you <3
jejku zajebisty rozdział nie mogę sie doczekać następnego :DDD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńEh... przestań mi spamować pod każdym nowy rozdziałem !
UsuńNajlepszy rozdział. Jestem strasznie ciekawa jak on zareaguje!!!<33333 next to jest cudowne. Kocham ich :-)
OdpowiedzUsuńświetny nie moge się doczekać co się stanie :))
OdpowiedzUsuńOMG! MEGA. WOW.
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział :-*
O cholera co tu się dzieje ?
OdpowiedzUsuńOby Hazza i Nelly wszysko sobie wyjaśnili prose:'(
Jesteś zajebista
I LOVE YOU >3
Boże, Olcia kocham Cię za ten rozdział, wiesz? Jest taki CUDOWNY *.*
OdpowiedzUsuńIch pierwsze spotkanie było cudowne i zabawne, także podbiłaś tym moje serce ^^
No i nie wiesz jak się cieszę, że Nelly wzięła sprawy w swoje ręce i pokazała, że jej też zależy. Boże, oni są tacy nljfhjlkdsjkdfhgjkdf <3 Kocham Harry'ego i Nelly, o ezu *.*
"- Ty pieprzony sukinsynie. – warknęłam podchodząc bliżej do niego, tak że nasze twarze dzieliły tylko centymetry.- Nigdy nie waż się mnie zostawiać!"
Tekst roku! Boże i żeby teraz się pocałowali, błagam! I seks, proszę. Ola, zaraz idę Ci spamować na gg, także przygotuj się, hahahaa :D
No, ale wiesz, seks teraz jest jak najbardziej wskazany, bo oni się w końcu pogodzili i powinno być coś na zgodę, wiesz? ^^ TAKŻE SEKS W NASTĘPNYM ROZDZIALE MA BYĆ.
Teraz w końcu będzie romantycznie, prawda? Powiedz, że tak, proszę :c Niech i dla nich poświeci słoneczko, proszę Olciu :c
Ale tak ogólnie, to Cię kocham i ten rozdział i Harry'ego i Nelly i w ogóle DZIĘKUJĘ <3
Pozdrawiam i życzę weny xxx
O mój Boże! Cudowny rozdział :) Jestem ciekawa co Harry zrobi... Proszę dodaj szybko następny, bo normalnie nie wytrzymam
OdpowiedzUsuńAgan :*
Ekstra rozdział! NIECIERPLIWA czekam nexta ;***
OdpowiedzUsuńJeju!!! Po prostu CUDOWNY <33 Mam nadZieję że sobie wszystko wytłumaczą!! :3+ Zapraszamy na naszego bloga ---> http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/?m=1 jeśli masz czas... Skomentuj ;)
OdpowiedzUsuńJestem w pełni szczęścia genialny rozdział <333
OdpowiedzUsuń