Rozdział 24

Wiedziałam, że życie nie zawsze będzie beztroskim dzieciństwem. Liczyłam się z tym, że pewnego dnia, niespodziewanie moje życie stanie się inne. Będę musiała stać się odpowiedzialna i już nic nie będzie łatwe. Że kiedyś wpadnę do przygnębiające rzeczywistości prawdziwego życia i będę musiała zacząć walczyć. To, czego nie przypuszczałam to to, że tak szybko upadnę i przestane dostrzegać piękno życia. Zbyt szybko poczułam jego gorycz. Nie byłam na nią przygotowana. I może dlatego zapomniałam, jak powinnam walczyć.
Łatwiej było walczyć, jeśli miało się dla kogo. Ja straciłam wszystkich, dla których mogłam walczyć. Przynajmniej próbowałam, ale moje starania były marne. Zawiodłam ich, a chciałam tylko dawać im powody do dumy. Uważałam, że chcieli mi zabrać szczęście, które czułam przy Harrym i nigdy nie rozumiałam, że walka o to szczęście oznaczała starte ich.
Byłam tylko rozczarowaniem. Niepotrzebnym element w ich życiu. I musiałam odsunąć się w cień. Zaczęłam żyć w ciemności i mrok zabrał mi wszystko. Nawet wiedzę, jak miałam żyć. Najpierw sprawił, że straciłam rodziców. Odebrał mi dwie najważniejsze osoby. Myślałam, że nie mogło być gorzej. A mogło. Mrok odebrał mi kolejną cenną rzecz. Miłość. Nigdy nie byliśmy idealną parą. Nawet nie zachowaliśmy się jak jedna z nich. Byliśmy bardziej nasyceni nienawiścią niż czułością, a to stworzyło nas jako wyjątkowi. Zwątpiłam w tą miłość i dopiero po straceniu jej zrozumiałam czym była.
A potem zniknęła ona. Jedyna osoba, która nigdy mnie nie zawiodła. Dała mi najlepszą przyjaźń, jaką mogłam spotkać. Była w każdej chwili mojego życia i próbowała powstrzymać mój upadek. Wiedziałam, że tym razem nie mogła mnie uratować i jedynie spadałaby razem ze mną. Nie mogłam na to pozwolić. Musiałam ją uwolnić od siebie.
I wszystko, co utrzymywało mnie przy życiu, przepadło z mojej winy. Poddałam się, bo to było łatwiejsze. Nie chciałam więcej walczyć o niemożliwe. Schowałam się w swojej ciemności w oczekiwaniu na koniec.
Starłam samotną łzę, gdy do środka wszedł mężczyzna. Spuściłam głowę. Nie miałam ochoty mierzyć się z jego spojrzeniem. Słyszałam, jak odsuwa krzesło po drugiej stronie stolika i wbija we mnie spojrzenie.
- Cokolwiek próbujesz tu zrobić, to nie jest śmieszne – nie był rozbawiony – Ściągasz na siebie winę za śmierć swoich rodziców. A przecież to nie prawda.
Podniosłam głowę.
- Jesteś tego pewny?
Jego spojrzenie pełne troski, przeszyło mnie na skroś. Nie wierzył mi. Musiałam sprawić, aby to zrobił. Musiałam pozbyć się poczucia winy i to był jedyne wyjście. Skazać się na piekło, tak jak ich skazałam.
- Tak! Znam cię od dzieciństwa – krzyknął i gwałtownie podniósł się z krzesła. – Czy ten kutas zmusił cię do przyznania się? – podszedł do mnie – Zastraszył cię?
- Nie mógł tego zrobić, bo nawet nie wiem, gdzie on jest.
Podniosłam głos w złości. Byłam wściekła na siebie, że pozwoliłam doprowadzić do swojego upadku. Na Harry’ego, że mnie zostawił. I cały pieprzony świat, że musiał być tak trudny do przeżycia.
- Nie zostawię tego tak! Nie pozwolę ci gnić w więzieniu za coś, czego nie zrobiłaś!
I nie zostawił. Próbował wszystkiego, abym przekonać mnie do zmiany zeznań. Nie miał żadnych dowodów, że kłamałam. Ponieważ nie kłamałam. To ja bezczynnie stałam przy oknie i pozwoliłam nacisnąć mu ten cholerny spust. To ja spanikowałam i nie zrobiłam niczego, by ich uchronić przed śmiercią. To ja pozwoliłam ich zabić.
Na początku nikt nie chciał mi uwierzyć. Wszyscy tam mnie znali i moich rodziców. Nie wierzyli, że byłam w stanie to zrobić. Jednak nie mieli innego wyjścia. Wierząc czy nie, moje dowody skazywały na moją winę. Znałam każdy szczegół. Gdzie dokonano zabójstwa. W jakiej godzinie. Gdzie zostały oddane strzały i dlaczego rzuciłam winę na Harry’ego Styles’a. To było łatwe. Wiedziałam, że wszyscy uwierzą w jego winę i nie będą próbować szukać niczego więcej. Byłam bezpieczna.  Sąd mi uwierzył. W dniu rozprawy siedziałam na niewygodnym krześle unikając wzroku każdego członka rodziny na sali. Nie wiedziałam czy uwierzyli, czy nie. Nie słuchałam żadnych głosów. Siedziałam ze spuszczoną głową i czekałam na moment, w którym zostanę sama ze swoim bólem. Została skazana o morderstwo swoich rodziców. W końcu mogłam odpowiedzieć za swoje błędy. Chciałam odnaleźć wewnętrzny spokój. Wierzyłam, że ponosząc karę, odnajdę go.
Dlatego siedziałam w tym smętnym pomieszczeniu. Gdziekolwiek spojrzało się, to czuło się samotność. Cholery ból, który nie ustępował mnie na krok. Zielone ściany zapewne miały przynieść pozytywną energię temu pokojowi, ale obrazy przyklejone do ściany skutecznie zabijały tę energię. We wszystkich namalowanych rysunkach przez nową współlokatorkę, widziałam siebie. Na każdym obrazie dookoła dziewczyny była ciemnością. Ukazywały zgubioną duszę. Wśród mroku i swoich demonów.
Za oknem był pochmurny widok. Deszcz uderzał o okna, tworząc drogę kroplom. Drogę, którą dawno zgubiłam. Zabłądziłam i zostałam skreślona przez życie. Okna ogradzały wielkie czarne kraty, które miały zapobiec ucieczkom.  Zapewne większość osób tu miała powody do ucieczki. Marzyła o niej i śniła każdej nocy.
Patrzyłam uważnie na blondynkę, która siedziała na drugim końcu pokoju na swoim łóżku. Pogrążona w swoich myślach zapisywała mazakiem kartkę zeszytu. To był kolejny list dodany do kolekcji, która nie miała ujrzeć światła dziennego.
Spędziłam tu połowę dnia, przywieziona prosto z rozprawy. Zostałam zamknięta w szarym budynku, który z żadnej strony nie wyglądał przyjemnie. Ale czy poprawczak mógł być takim miejscem? Przez kilka godzin zdążyłam mniej więcej poznać blondynkę o imieniu Stella. Stella tu nie pasowała. Była zraniona, dlatego jej pudełko było wypełnione listami, na których wylewała swoje żale. Słuchałam jej historii. Możliwe, że chciałam ją poznać lub tylko oderwać się od swoich myśli. I dlatego wiedziałam, że była tu niesłusznie. Wyciągnęła do innych rękę z wołaniem o pomoc, a oni złapali ją, by za chwilę zepchnąć w przepaść.
W jednej chwili nastąpiła cisza przed jedno pytanie.
- Dlaczego tu trafiłaś?
Odpowiedziałam szczerze. I patrzyłam, jak Stella nerwowo przełyka ślinę, a jej oczy wypełniają się przerażeniem. Bała się mnie i powinna. Sama bałam się siebie. Bałam się swoich demonów.
Drogi Harry.
Nie wierzę, że to robię. Może naprawdę przez chwilę poczuje ukojenie? Pragnę uwolnić siebie od wszystkich myśli. Zabijają mnie, wiesz? Nie wiesz, bo nigdy tego nie przeczytasz. Nawet jeśli, to gdzie miałabym ci to wysłać?
Nie powinnam być zła na ciebie, bo z nas zrezygnowałeś. Przecież, co mogłam ci dać? Jak mogłeś mnie kochać? Tak rozbitą na kawałki i słabą. Miałeś cholerną rację, zostawiając mnie. Dla mnie było to piekłem, ale dla ciebie uwolnieniem. Nie mogłam ci dać nic więcej, oprócz naszarpanej miłości, która okazała się niewarta nic. Ale jestem na ciebie zła, że to zrobiłeś. I na siebie, że nie byłam w stanie cię zatrzymać. Co z tego, że rozumiałam każdy powód twojego odejścia. To nie znaczyło, że się  tym pogodziłam.  Może fizycznie cię tu nie ma, ale jesteś w moim sercu. W moich myślach. I tu cię zatrzymam.
Wiesz, gdy za każdym razem otwierają się drzwi do mojego nowego pokoju, mam nadzieję, że ty w nich staniesz i mnie z stąd zabierzesz. I nie mogę uciec od każdego rozczarowania. Nigdy nie przychodzisz. Część mnie wie, że nie wrócisz. Druga połowa mnie nadal wierzy w twoją miłość i ma nadzieję, że pewnego dnia staniesz w tych drzwiach. I myślę, że dlatego moje serce nadal biję. To moje serce ma nadzieje.  Połamane na małe kawałki bije z myślą o tobie. Z nadzieją na twój powrót. Ale ty nigdy nie wrócisz, prawda?
Nie wiem co mam ci napisać. Uparcie chcę znaleźć słowa, bo do tej pory żadne nie przyniosło mi ulgi. Wiesz, może dobrze, że cię tu nie ma? Przestałam być osobą, którą kochałeś. Stałam się czymś, co jest tylko rozczarowaniem. Stara Nelly, nigdy by się nie poddała. Gdzie jest ta siła, którą miałam? Czy uciekła wraz z moim szczęściem? Uciekła wraz z tobą.
 Kochanie ciebie boli, ale zawsze będę cię kochać. Zasypiać z nadzieją, że wrócisz po mnie. Budzić z rozczarowaniem, bo nigdy nie przyjdziesz. Każda łza, która spłynie z moich oczu, będzie znakiem tęsknoty za tobą. Każdy krzyk, który ucieknie z mojego gardła, będzie wołaniem o pomoc z twojej strony. Już tego nie odczujesz mój drogi, ale każda sekunda mojego życia, będzie przeznaczona tobie. Będę żyć dla ciebie, nawet jeśli ty przystałeś dla mnie. Spędzę każdy dzień, coraz słabsza tutaj, ale z nadzieją, że ułożyłeś sobie życie. Każdy wieczór spędzę na modlitwie o twoje szczęście. Każdego popołudnia, będę powtarzała jak bardzo cię kocham, nawet jeśli tego nie usłyszysz. Będę cię kochać do ostatniej sekundy. Wiem, że mój ostatni oddech będzie z myślą o tobie.
Nelly.
Pisząc to, uśmiecham się przez łzy. Ta miłość mimo wszystko była piękna. Kiedyś pogodzę się z tym, że nie było szczęśliwego zakończenia dla nas.
Odłożyłam długopis i schowałam złożoną kartkę po poduszkę. Przetarłam mokrą twarz i wzięłam głębokich oddech. Podniosłam wzrok i napotkałam zmartwione niebieskie oczy Stelli. Całkowicie zapomniałam, że nie byłam tu sama. Przez chwilę mierzyłam się z jej wzorkiem, już nie kryły w sobie strachu. Natomiast współczucie i zrozumienie.
- Nie zabiłaś ich, prawda?
Skutecznie tymi słowami zabrała mi oddech. Spuściłam wzrok, sama nie wiedziałam, co miałam powiedzieć. Mogłam opowiedzieć tę historię. Może w końcu ktoś by zrozumiał ją. Z każdym moim wypowiedzianym słowem było mi coraz ciężej oddychać. Ból palił każdą moją żyłę na wspomnienia. Czasami w gardle pojawiała się gula, która nie pozwalała skończyć mi zdania. I naprawdę poczułam, że muszę to z siebie wydusić. Odpowiadałam Stelli historię mojego życia i uważanie patrzyłam na jej reakcji. Emocje grały w jego oczach, jakby czuła razem ze mną ból, złość i radość.
- Przyznałaś się, by go chronić?
Zaprzeczyłam.
- Nie. Harry nie potrzebuje tego. Nie da się nigdy złapać. – wyjaśniłam – Nawet jeśli myślisz, że go masz, on zawsze wymyka się z twoich rąk.
- To dlaczego to zrobiłaś?
- Wierzę, że jeśli poniosę winę, to moje poczucie winny się zmniejszy. Muszę ponieść ból, którym zadałam swoim rodzicom. Gdy zawsze wybierałam Harry’ego zamiast nich. Za każde słowo, którego nie miałam na myśli, a mówiłam tylko by ich zranić. Muszę przyjąć ten ból, bo pragnę spokoju i myślę, że w ten sposób go znajdę. Tylko w to zostało mi wierzyć.


Droga, Jen.
Jest trzecia w nocy, a ja piszę list, którego nie przeczytasz. A może powinnam go wysłać? Czy działa tu poczta? Spodobałoby ci się pisanie listów. Jest o wiele łatwiej powiedzieć to na kartce.
Nie mam prawa prosić o wybaczenie. Może lepiej, gdy mnie nienawidzisz. Widziałam cię wczoraj. Zapłakana próbowałaś do mnie podejść. Krzyczałaś na policjanta, który powstrzymywał cię. Nie puścił cię, ponieważ mu zabroniłam. Nie miałam odwagi ci powiedzieć, że już nigdy więcej mnie nie zobaczysz, że w ten sposób kończę wszystko.
Byłaś i zawsze będziesz dla mnie jak siostra. Tak bardzo cię kocham i dlatego muszę odejść. Abyś nie spadła razem ze mną. Abyś nie musiała każdego dnia patrzeć, jak umierałam. Masz cel w życiu. Masz przyszłości, którą już dawno sobie zaplanowałaś. Masz dla kogo żyć. Masz marzenia. Ja nie miałam i nie mogę pozwolić ci, żebyś przeze mnie straciła to. W końcu pewnego dnia poczułabyś mój mrok.
Będę modlić się o twoje szczęśliwe życie. Wierzę, że jesteś w stanie dokonać wszystkiego, czego sobie zapragniesz. Wierzę, że pewnego dnia spotkasz kogoś nowego. I ten ktoś zawsze będzie przy tobie. Nigdy cię nie zawiedzie. I nigdy nie sprowadzi na drogę śmierć. Przepraszam, że przeze mnie omal nie straciłaś życia. Nigdy nie chciałam cię na to zarazić. Ale tym już jestem i dlatego, odchodzę.
Znajdziesz nową siostrę. I będzie o stokroć lepsza ode mnie. Będzie największą szczęściarą mając ciebie.
I nie proszę o wybaczenie. Nie proszę o ratunek. Proszę, jeśli mogę prosić, abyś szła dalej ze swoim życiem, a ja będę tylko dobrym wspomnieniem. Bądź szczęśliwa i gdybyś czasem wspomniała o mnie, pamiętaj, że cię kocham. I pozwolenie ci odejść, było najtrudniejszą rzeczą, jaką musiałam zrobić.
Po prostu pozwól mi odejść.
Odłożyłam kartkę i mocno zagryzłam wargę. Opadłam głową na twardą poduszkę i nie zwracałam uwagi na łzy, które już bez kontroli spływały z moich oczu. Musiałam w to wierzyć, bo tylko to mi zostało – odpowiadam za swoje grzechy. Potrzebowałam tylko spokoju we mnie. Weszłam na cholernie złą ścieżkę i nie wiedziałam jak z niej zawrócić. Chciałabym mieć szansę na zacięcie wszystkiego od nowa. Uchroniłabym rodziców. Uniknęła bolesnej miłości. Jedynej rzeczy, której bym nie zamieniła to przyjaźń z Jen. I myślę, że największym bólem było stracenie jej. Od zawsze kierowałam się, że nic nie było ważniejszego od przyjaźni. Nawet miłość. Kochałam Harry’ego, ale gdybym miała wybierać, zawsze wybrałabym Jen. Dlatego tak bardzo bałam się ją zniszczyć.
Zirytowana z zamkniętymi oczami, zaczęłam ręką szukać telefonu. Ktoś domagał się śmierci dzwoniąc do mnie nieustannie w środku cholernej nocy. Otworzyłam oczy, bo nigdzie jej nie wyczułam. Wychyliłam się za łóżko z skąd dochodziła piosenka i zobaczyłam telefon na podłodze. Trochę się nagimnastykowałam, aby sięgnąć po niego. Sapnęłam na widok drugiej nocy. Ktoś chciał umrzeć. A tym ktosiem był, nikt inny jak Jen.
- Zginiesz marnie za tą godzinę – przywitałam się.
- Potrzebuję cię – usłyszałam jej słaby głos – I kija bejsbolowego. Teraz, w naszym miejscu.
- Zaraz będę.
Zerwałam się szybko z łóżka. Założyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania z kupki na fotelu. Szybko, prawie spadając, zbiegłam po schodach na dół. Zeszłam do schowka i zabrałam kij. Potem przeszłam do kuchni i z szafki wyjęłam butelkę wódki. Rodzicie robili urodziny za kilka dni i miałam nadzieję, że nie zauważą tego braku. Po drodze do drzwi zabrałam jeszcze klucze i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, schowałam butelkę pod bluzę i truchtem udałam się w stronę parku. Pięć minut później ujrzałam skuloną dziewczynę na ławce. Podeszłam do niej i usiadłam obok.
- Ten chuj mnie zdradził! – krzyknęła.
Spojrzała na mnie cała zapłakana. Poczułam złość. Nie mogłam patrzeć na nią w tym stanie.
- Więc, gdzie stoi jego samochód?
Uśmiechnęłam się i uniosłam dłoń, w której trzymałam kija. Szalony uśmiech wpełzał na jej usta i po chwili nie było śladu łez. Wstałyśmy z ławki i udaliśmy się w kierunku, który Jen wskazała. Pieprzyłam konsekwencje. Nikt nie zadzierał z moimi ludźmi. Choć Jen irytowała mnie swoją paplaniną każdego dnia, to bez niej dzień wydawał się zbyt poważny, smutny i trudny do przeżycia.
Półgodziny później uciekaliśmy jak szalone między blokami jak najdalej od naszego małego przestępstwa. Rozbiłyśmy mu wszystkie szyby i zrobiłyśmy trochę wgnieceń.  A potem piłyśmy wódkę w pokoju Jen. Następnego dnia obudziłyśmy się w popołudnie i musiałyśmy tłumaczyć rodzicom Jen, co ja takiego robiłam w ich domu. I wtedy już wiedziałam, że była dla mnie ważna i mogłam popełnić dla niej każdą zbrodnię.

- Idziesz ze mną na stołówkę? Jest pora obiadowa.
Przytaknęłam Stelli. Wstałam z łóżka i cicho szłam obok blondynki, która niepewnie stawiała kroki po pustym holu. Zdziwiłam się i spojrzałam pytająco na nią, gdy nagle zatrzymała się i spojrzała przed siebie w strachu.
- No proszę. Kogo my tu mamy.
Ktoś zawołał. Stella złapała mnie za rękę i chciała pociągnąć w stronę naszego pokoju. Zaciekawiona spojrzałam w stronę dwóch dziewczyn. Szły w naszą stronę ze sztucznymi uśmiechami. Brunetka o opalonej karnacji. Na jej odkrytym ciele widniała duża ilość tatuaży. Miała niebezpieczny błysk w oczach. Druga zaś ruda z odrostami szła dumnie obok. Miała tak samo dużo tatuaży. Od razu zrozumiałam, że musiały być postrachem tego miejsca.
- Dajcie mi spokój.
Stella szepnęła.
- Skarbie, wiesz jak kochamy nasze wspólne zabawy.
Odezwała się jedna z przesłodzonym głosem. Wywróciłam oczami na jej piskliwy głos, który drażnił uszy. Obie to zauważyły.
- No proszę. Nasza przyjaciółeczka znalazła sobie kolejną szmatę – zakpiła brunetka, patrząc mnie – Coś ci się nie podoba?
- Yeah. Twoja twarz i piskliwy głos.
- Laleczko jesteś tu nowa i nie znasz panujących tu zasad… - przerwałam rudej.
- Zasad? Jaka to niby zasada, laleczko? – zakpiłam - Kurwić się z kim popadnie?
Uśmiechnęłam się na widok ich wkurwionych min. Brunetka podeszła do mnie i posłała mi groźne spojrzenie.
- Nie, kochanie. Z chęcią ci powiem jedną zasadę. Zawsze wpierdolić takim suką jak ty.
I po tym poczułam jej pięść na swojej twarzy. Zachwiałam się do tyłu. Przyłożyłam rękę do nosa, z którego zaczęła lecieć mi twarz. W jednej sekundzie zaśmiałam się sucho, a w drugiej oddałam cios, odpłacając się tym samym. Zachwiała się i prawie upadła do tyłu, ale jej przyjaciółce udało się ją złapać.
Obie spojrzały na mnie z pod przymrużonych powiek, a potem rzuciły na mnie. Popchnęły mnie na podłogę i zaczęły kopać. Czułam ich pięści. Na początku próbowałam oddawać ciosy i bronić się, ale zbyt szybko straciłam siły. Czułam coraz gorszy ból. Poddałam się, leżąc we własnej krwi.
- Zostawcie ja! Zabijecie ją! – krzyki Stelli przebiły się przez moją świadomość.
Czułam, jakby zaczynała tracić przytomność.
- Jeszcze się spotkamy, szmato.
Usłyszałam, zanim zamknęłam oczy i odpłynęłam. Potrzebuję cię Harry.


Dobry, kociaki.

Przepraszam za cholernie nudny, pozbawiony sensu i dupny rozdział. Pisałam go, aż przed dwa tygodnie i nie umiałam skończyć. Wyszło gównianie.  Dodatku nie ma Harry'ego, no wiem, zwaliłam po całości. Całkowity brak weny.

Love you xx

Komentarze

  1. Co Ty do mnie piszesz? Jaaki nudny? Jest wspaniały, nie mogę już doczekać się następnego.
    Pozdrawiam Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty gadasz!? Jest wspaniały. Zazdroszczę ! Czekam na szybki NEXT! ♥
    Zapraszam na mojego bloga:
    http://kochanie-masz-do-wyboru-zycie-albo-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę Cię za ten rozdział. Ryczalam jak glupia! Masz mi to wszystko wyprostować i to szybko! Harry ma ja uratować i wszytko będzie pięknie ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny. Oby Harry ją wyciągnoł z tamtąd

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcesz szczerej opini?
    Uważam że to najlepszy rozdział.
    Uważam że jesteś głupia że powiedziałaś że nie masz weny.
    Uważam że to opowiadanie jest najlepsze.
    Uważam że ten rozdział jest taki... prawdziwy.
    Uważam że ona bardzo cierpi.
    Uważam że Harry powinien pojawić się i błagać ją na kolanach o przebaczenie.
    Uważam że Harry jest największym idiotą na świecie.

    NIE MASZ WENY? Człowieku jeśli nie masz weny to pisz więcej takich rozdziałów!
    KOCHAM CIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuje się podtym a Harrego mam ochotekpnoćw tyłek

      Usuń
  6. "Pierwsze co, to PRZEPRASZAM, za to cholernie nudny, pozbawiony sensu i dupny rozdział!" - A rondlem w łeb chcesz?! Boże, co Ty piszesz? Ten rozdział jest w chuj zajebisty, a Ty gadasz takie głupoty : o
    Boże, tak mi szkoda Nelly. Niech Harry ją stamtąd wydostanie. Na przykład niech wysadzi więzienie i zabierze ją stamtąd, a przy okazji niech pierdolnie te szmaty co ją prawie skatowały! Matko, co za dziwki! Gdybym ja tam była, to polałaby się krew. Trzymaj mnie, serio -.-
    Nie wiem jak to robisz, ale za każdym razem zatracam się w uczuciach Nelly i zaczynam czuć to co ona - smutek, przygnębienie, poczucie winy...
    Jestem ciekawa czy Harry wie o tym, że Nelly siedzi w więzieniu. Mam nadzieję, że tak i już tworzy plan jak ją odbić ;)
    "Wynagrodzę wam już Harrego nie długo!" - No i to rozumiem! Harry niedługo come back, a Iza very happy! Wohooo, wiesz jak mnie uszczęśliwić ;) No i może przeprosinowy seks na dywanie? ;))) Wiesz, że Cię kocham, nie? Haha xd
    Jesteś niesamowita, mistrzu także trzymaj się i zdobądź wenę! ♥
    Pozdrawiam xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie marudź! Rozdział jest MEGA ŚWIETNY. Ona w poprawczaku.... Wow! Oddaj talent :-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie tracisz czytelników, tylko zyskujesz.
    Trafiłam tutaj przypadkiem, ale bardzo się cieszę z tego, że tu jestem.
    Rozdział nie jest nudny, a najlepszym dowodem jest to, że nie mogłam się oderwać. Zaczęłam czytać wczoraj , ale po paru rozdziałach mama mnie oderwała i dziś przeczytałam całość.
    Uhhh jest świetne. Mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli dodam Cię do polecanych na moim blogu.

    Przy okazji zapraszam i liczę na komentarz: http://little-shy-ariel-pl.blogspot.com/

    Dodaję się do obserwatorów, o ile można, bo wczoraj się nie dało :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział :) Proszę, niech Harry ją stamtąd wyciągnie lub nie wiem, niech chociaż do niej przyjedzie...
    Czekam na kolejny
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  10. TO JEST NAJLEPSZY BLOG EVER! NIE KOŃCZ Z PISANIEM TEGO BLOGU, PROSZĘ!
    Z
    A
    P
    R
    A
    S
    Z
    A
    M

    DO MNIE :)
    http://kochanie-masz-do-wyboru-zycie-albo-ja.blogspot.com/2014/03/xv-obiecuje.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty